Piękne, błyszczące usta - tylko z INGRID Cosmetics

Prezent / współpraca barterowa


INGRID Cosmetics to marka wysokiej jakości kosmetyków kolorowych, dla nowoczesnych i pełnych energii kobiet. W jej rozbudowanym asortymencie można znaleźć produkty inspirowane najnowszymi trendami w świecie mody, w szerokiej gamie asortymentowej oraz kolorystycznej. Oferta ta pozwala na stworzenie każdego rodzaju makijażu, na wszystkie okazje.

Kosmetyki INGRID Cosmetics są uniwersalne i przystępne cenowo, pozwalają na eksperymentowanie z makijażem, by każdego dnia kobieta mogła być inna.

 Jak już wspomniałam, recenzja ta będzie dotyczyć nowej serii pomadek, oraz konturówek do ust. Zacznę od tych drugich, aby potrzymać Was trochę w niepewności :)



Automatyczna konturówka do ust LONG LASTING COLOUR

Automatyczna konturówka do ust o kremowej konsystencji gwarantuje wyjątkowo gładki i precyzyjny makijaż ust. Napigmentowana formuła zapewnia pełen kolor i mocne krycie. Długotrwała receptura utrzymuje się na ustach przez wiele godzin.  Konturówka dostępna w 6 modnych odcieniach. Nie wymaga temperowania.

Na stronie producenta, dostępna jest w sześciu różnych kolorach. Ja posiadam tylko trzy, więc tylko te znajdziecie w moim poście. A są nimi odcienie:

  • Natural 13 Pink (piękny odcień różu)
  • Light Nude 15 (typowy nudziak) 
  • Deep Red 11 (soczysta, ciemna czerwień)


Co mogę powiedzieć o konturówkach?

Są miękkie, dzięki czemu łatwo się nimi maluje - jednak bez obaw - nie są aż tak podatne - póki co nie złamałam ani jednej. 
Pigmentacja kredek jest bardzo dobra, to co widzimy w sztyfcie pozostaje na ustach, kolor nie zmienia się. Trwałość jest dobra - trzymają się tyle co pomadki. W moim przypadku jest to dość krótki czas, jednak ja mam manię oblizywania ust - z którą walczę. Przyjaciółka pomalowana pomadkami z konturówką miała nieskazitelny make up do pierwszego posiłku. 

Wysuwane są automatycznie - czyli nie trzeba ich temperować - uwielbiam takie rozwiązania. Nie cierpię temperować kredek do oczu czy konturówek - zawsze się przy tym ubrudzę. 



Poniżej, przedstawiam Wam ich swatche:




Doszliśmy wreszcie do pomadek. Do niedawna wcale ich nie używałam, i gdybym otrzymała je pół roku temu - powiedziałabym - "A po co mi to?". Całe szczęście te czasy mam już za sobą i nie wyobrażam sobie makijażu bez podkreślenia moich ust. Myślę, że musiałam dorosnąć do ich malowania. 

Pomadki, które chcę Wam przedstawić to nowa seria Wonder Shine INGRID.

Wonder Shine INGRID


Kolekcja ta składa się z 9 odcieni - ja mam aż osiem z nich!

Brakuje mi jedynie koloru numer 296 - najbardziej błyszczącego - jednak i tak jestem bardzo zadowolona. Jak widzicie gama kolorów jest całkiem pokaźna - myślę, że każda kobieta znajdzie odcień dla siebie.




Pomadka do ust Wonder Shine Ingrid zapewnia intensywny kolor oraz satynowe wykończenie makijażu przez cały dzień. Nowa formuła z płynnym masłem Shea chroni usta przed wysuszeniem. Lekka, kremowa konsystencja zapewnia idealną aplikację, a najwyższej jakości pigmenty gwarantują makijaż z efektem long- lasting. Dostępna w 9 modnych odcieniach pełnych blasku.


Pomadki zamknięte są w czarnych, eleganckich sztyftach w formie kwadratu. Na samym dole każdego z nich, znajdziemy przejrzyste szkiełko, przez które widać każdy odcień pomadki. Ciekawe rozwiązanie, które pojawia się coraz częściej w pomadkach na naszym rynku. Ja przechowuję je w specjalnym organizerze i właśnie stawiam je do góry nogami - tak, aby było widać po który kolor sięgam.

Sztyft działa bez zarzutu, żadna z nich mi się nie zacięła - co miałam dość często w przypadku standardowych pomadek. Nie jedna mi się popsuła, w związku z czym musiałam wydobywać resztki pędzelkiem - co nie było zbyt wygodne. Na razie - odpukać - nic takiego się nie dzieje. 

Kolory są bardzo nasycone i fajnie napigmentowane. Nie udaje mi się jednak jednym pociągnięciem pomalować całych ust - jednak nigdy mi to się nie udało - żadną pomadką.

Wonder Shine INGRID



Pomadki są dość twarde jednak to duży plus, ponieważ nie boję się że ją połamię podczas malowania ust. Trwałość mogę ocenić na bardzo dobrą - mimo, iż się oblizuję - mam ją na ustach - oczywiście muszę poprawiać makijaż po jakimś czasie, jednak zawsze to robię - nie zauważyłam, abym robiła to częściej jak zazwyczaj. Rękę po swatchach musiałam dobrze szorować, żeby nie było śladu po pomadkach. 

Zmywają się płynami do demakijażu wodoodpornych kosmetyków, zwykły płyn nie miał z nimi najmniejszych szans. 
Aby pokazać Wam jak prezentują się na ustach czy skórze - poniżej przedstawiam Wam swatche, oraz zdjęcia pomadek, na moich ustach. 

Wonder Shine INGRID

Wonder Shine INGRID

Wonder Shine INGRID

Wonder Shine INGRID

Wonder Shine INGRID

Wonder Shine INGRID

Wonder Shine INGRID

Wonder Shine INGRID

Wonder Shine INGRID

Mi najbardziej podoba się pierwsza- soczysta czerwień z numerem 286. Mimo, iż nazywają się SHINE - wcale nie mienią się milionami brokatowych drobinek, które przyszły mi do głowy widząc nazwę. Pomadki te odbijają światło - jednak nie mienią się - co bardzo mi się w nich podoba. 

Znacie te pomadku lub konturówki? Mieliście okazje je stosować? Czy lubicie kosmetyki INGRID?

Uszyj Wasze wspomnienia -Twoja Zszywka.pl

Prezent / współpraca barterowa



Jak wiecie, mam dwójkę dzieci. Z każdym z nich wiążą się wyjątkowe wspomnienia. Dla syna, jak i dla córki - zrobiłam pudełko - w którym przetrzymuję różne pamiątki np. opaska z rączki ze szpitala, pierwsze body, kartki z życzeniami itp. Córki pudełko jest trochę większe, ponieważ urodziła się w 30 tygodniu ciąży - czyli 10 tygodni przed czasem i z tego powodu - pamiątek jest więcej - pierwszy smoczek czy kartki ze szpitala. Jakiś czas temu, dowiedziałam się o innym sposobie zachowania wspomnień. Jakim? O tym już za chwilę.

Na stronie www.twojazszywka.pl znajdziecie kilka sposobów na uwiecznienie wspomnień w postaci: kocyków, poduszek czy pluszaków. Dlaczego mówię o zachowaniu wspomnień? Ponieważ każda wymieniona tu rzecz - wykonywana jest z ... ubranek Twojego dziecka. Ja również, podobnie jak Ty w tej chwili - byłam w szoku czytając o takim rozwiązaniu. Stwierdziłam jednak, że jest to bardzo oryginalny i wyjątkowy sposób na prezent dla dziecka, czy kogoś bliskiego. 

Moja córka, kiedy się urodziła miała zaledwie 42 cm i 1610 gramów - wyobrażacie sobie taką drobinkę? Początkowo nie miała na sobie nic - oprócz pampersika. Później, kiedy trochę nam urosła - mogliśmy zacząć ją ubierać. Szpital posiadał swoje ciuszki, jednak ja - musiałam również zaopatrzyć się w coś maleńkiego. Kiedy Hani udało się wyjść do domu - miała 44 cm długości. Ubranka, które posiadałam - miały rozmiar 40. Ciężko sobie wyobrazić jak mały może być taki człowiek. Dziś patrząc na niektóre jej ciuszki jestem przerażona - że była tak mała - oraz szczęśliwa, że moja córka mimo przeciwności losu już na samym początku swojego życia - dała radę. 

Dlatego postanowiłam, że maskotka ma być wykonana z jej ubranek - tych maleńkich, pierwszych... (oczywiście kilka bodziaków również zostawiłam w całości). 
Na początek - chcę pokazać Wam kolaże zdjęć, na których jest pokazana moja córka w poszczególnych ubrankach, oraz części na maskotce - wykonane właśnie z nich - tak, abyście mogli sobie nakreślić w głowie - z czego zrobiony jest króliczek.

Zacznijmy od bodziaków w rozmiarze 40 - tych pierwszych.



Kolejne body, również malutkie - jednak już rozmiar większe :)



Następne, to body w rozmiarze 56, które Hania nosiła mając ponad 7 miesięcy :)



Oraz drugie, z podobnego przedziału wiekowego.



Teraz pora na głównego bohatera tego postu - czyli maskotkę. Na stronie producenta można wybrać sobie - czym maskotka ma być. Do wyboru mamy:

  • Lalkę
  • Małpkę
  • Psa
  • Misia 
  • Misia 2
  • Królik
  • Kaczka
  • Hipo
  • Król Lew
Jak już wiecie - ja wybrałam królika - ponieważ najbardziej spodobał mi się jego kształt. Myślę, że każdy znajdzie odpowiedni wzór dla siebie. 

W jaki sposób to wszystko działa?

Na samym początku musisz wybrać ubranka (ok. 4-6 sztuk), które chcesz przeznaczyć do wykonania takiego prezentu. Następnie na stronie producenta wybierasz odpowiedni dla siebie wzór. Wysyłasz ubranka na wskazany adres i czekasz ... Po uszyciu firma odsyła Ci gotowego pluszaka, oraz pozostałe ciuszki (jeśli zostaną nie wykorzystane). To proste, prawda? Jedyne w co musisz się uzbroić - to odrobina cierpliwości. Pluszaki szyte są ręcznie, z wielką starannością i dokładnością. 

Ja wysłałam 5 sztuk bodziaków, jedne zostały odesłane - ponieważ ich nie wykorzystano - dlatego ich nie pokazuję w tym poście. Na swojego królika czekałam około miesiąca - jednak cały czas byłam w kontakcie z właścicielem firmy - więc miałam pewność, że wszystko jest w porządku. 

Maskotkę można dodatkowo spersonalizować - ja chciałam, aby posiadał imię mojej córki, oraz datę jej urodzenia:



Firmowa metka również się znalazła:


Królik przyjechał do nas cały i zdrowy, więc czas pokazać Wam efekt pracy Twojej Zszywki :)
Proszę Państwa, oto króliczek Hani!






Jak widzicie wygląda rewelacyjnie. Kiedy zobaczyłam go pierwszy raz - zaniemówiłam - nie spodziewałam się, że będzie taki piękny. Aplikacja na środku brzuszka - pochodzi z bodziaków, do których mam największy sentyment - to te pierwsze, najmniejsze... patrząc na niego łza kręci mi się w oku, a do głowy wraca masa wspomnień... 


Królik na pleckach posiada bodziaki, które z kolei uwielbiał mój mąż - chyba rozumiecie dlaczego? 




Jesteście ciekawi jak zareagowała Hania? Myślę, że zdjęcia powiedzą wszystko!

Pierwsza rzecz, którą moja córka musiała zrobić, to sprawdziła - czy królik, podobnie jak ona - posiada nos! 😁😉😁



Kiedy okazało się, że wszystko jest na swoim miejscu - przystąpiła do "badania" nowego nabytku...






Na sam koniec tej skromnej prezentacji, chciałabym przede wszystkim podziękować dla właściciela Twojej Zszywki, oraz wszystkim osobom, które przyczyniły się do powstania tej maskotki.

Jest to prezent idealny - a dla mnie masa wspomnień... Za każdym razem, kiedy patrzę na tego królika jestem wzruszona. Moja córka również bardzo go polubiła i nosi go ze sobą po całym mieszkaniu. 

Jeśli nie masz pomysłu na prezent dla swojego dziecka, mamy, babci, siostry czy przyjaciółki - pomyśl nad takim rozwiązaniem - z pewnością ucieszy każdą obdarowaną osobę, a wspomnienia wrócą momentalnie za każdym razem, kiedy będziecie spoglądać na taką maskotkę...


Ines Castel - Branco - Mamo, nie mogę zasnąć - WYDAWNICTWO NASZA KSIĘGARNIA

Współpraca recenzencka
Ines Castel - Branco - Mamo, nie mogę zasnąć - WYDAWNICTWO NASZA KSIĘGARNIA


 Mimo, iż mój syn ma prawie 10 lat - to lubi potulić się czy poczytać ze mną przed snem. Ostatnio sięgnęłam po pozycję z Wydawnictwa Nasza Księgarnia pt. "Mamo, nie mogę zasnąć". 
Książka zainteresowała mnie swoim opisem tak bardzo, że postanowiłam wykorzystać ją tak, jak w jej tytule - czyli w momencie, kiedy mój syn - będzie miał problem ze snem. 




W moim domu na co dzień panuje określony tryb dnia. Wszystko robimy mniej więcej w tym samych godzinach, dzięki czemu nie mam problemu z położeniem dzieci spać, czy podaniem im obiadu. 

Jeśli chodzi o spanie - bardzo rzadko mamy problem z bezsennością dzieci - myślę, że regularne godziny niwelują ten problem do zera. Jednak zdarzają się dni, kiedy wrócimy do domu później, a cały plan dnia - trafia szlag. 

I taki właśnie wieczór przytrafił się nam w zeszłym tygodniu, kiedy dość późno wróciliśmy z wyprawy do Białegostoku. Kiedy już byłam pewna, że Kuba śpi - stanął on w progu mojego pokoju ze smutną miną. Zapytałam go - co się stało, a on krótko odpowiedział mi "Mamo, nie mogę zasnąć"... wtedy pomyślałam, że to odpowiednia pora na książkę o tym samym tytule...


 – Mamo, nie mogę zasnąć!
– Dlaczego?
– Nie wiem… Jestem zdenerwowany i przez głowę wciąż przebiegają mi myśli, myśli, myśli…
– Chcesz, żebym wyjaśniła ci, jak oddychać?
– ODDYCHAĆ? Ale ja już umiem oddychać!
– A poświęciłeś kiedyś chwilę, żeby się zastanowić, jak właściwie to robisz? Którędy powietrze wchodzi, a którędy wychodzi? Czy wypełnia twój brzuch czy raczej klatkę piersiową, czy robisz to powoli czy szybko…


"Mamo, nie mogę zasnąć" to książka o tym, w jaki sposób za pomocą ćwiczeń wyciszyć dziecko przed snem. Zawiera opisy różnych technik oddechowych i lekkich ćwiczeń fizycznych sprzyjających uspokojeniu.


Książka napisana jest bardzo lekkim i łatwym do czytania czy zrozumienia przez dziecko językiem. Każde ćwiczenie jest opisane bardzo szczegółowo i w taki sposób, że czytając - kątem oka widziałam jak mój syn stara się panować na swoim oddechem dokładnie tak, jak opisano to w treści książki...


Czytałam, a on słuchał i ćwiczył... nim dotarłam do końca książki - Kuba już spał... a ja miałam resztę wieczoru tylko dla siebie...





Instagram