Treść większego napisu

Główne kategorie

Treść mniejszego napisu

NA BLOGU

Aleksandra Troszczyńska "Miasto Grzechu" - patronacka recenzja książki

 Współpraca patronacka / recenzencka 

Aleksandra Troszczyńska "Miasto Grzechu" - patronacka recenzja książki

Coraz rzadziej wracam do Was z recenzjami książek, bo moje życie zmieniło się o 180 stopni i po prostu mam coraz mniej czasu. Nie oznacza to jednak, że całkowicie wycofałam się z tej wspaniałej zabawy. Jakiś czas temu otrzymałam propozycję, aby zostać jednym z patronów medialnych książki Aleksandry Troszczyńskiej "Miasto Grzechu". Przyjęłam ją z przyjemnością, a dlaczego? O tym dowiecie się we wpisie.


Zanim jednak opowiem Wam o moich wrażeniach po lekturze, chciałabym tradycyjnie już, zostawić Wam opis, który pochodzi od wydawcy i zapoznać Was z fabułą książki.

Tęsknił za nią w każdej sekundzie. Nawet kiedy była tuż obok. Tęskniła za nim nawet wtedy, kiedy zasypiał. Panicznie bała się, że zniknie.

Romantyczna Sophie utrzymuje się dzięki namiętnym spotkaniom z mężczyznami. Kiedy dostaje wiadomość od tajemniczego A., nie wie, że jest to zapowiedź nie tylko zmysłowych i nieposkromionych doznań, lecz także uczuć, o których nigdy nie śniła.

Doświadczony i twardo stąpający po ziemi Adam pragnie jej już od pierwszego spotkania. Początkowa fascynacja młodą dziewczyną przeradza się w uzależnienie. Powracają emocje, których tak dawno do siebie nie dopuszczał.

Układ jest prosty, mają spędzić ze sobą kilka nocy. Każde z nich ma swoje zasady. On pragnie jej ciała, ona chce gratyfikacji. Reguły są jasne, ale los bywa przewrotny…
Intrygująca i niesamowicie zmysłowa historia. Ukryte między wierszami tajemnice oraz niepewność co do losów bohaterów nie pozwoliły mi się od niej oderwać ani na chwilę. Julia Popiel, autorka powieści „Bez przyszłości

 

Aleksandra Troszczyńska "Miasto Grzechu" - patronacka recenzja książki

Aleksandra Troszczyńska "Miasto Grzechu" - patronacka recenzja książki

Kiedy zapoznałam się z opisem książki od razu skojarzyła mi się ona z filmem "Pretty Woman", który bardzo lubię. Oczywiście, jako jedna z patronek medialnych miałam możliwość zapoznać się z całą treścią zanim podjęłam decyzję o zostaniu jedną z nich. Co sprawiło, że zgodziłam się bez zawahania? Czym ta książka się wyróżnia?

Sophie to młoda dziewczyna, która zajmuje się dotrzymywaniem towarzystwa różnym mężczyznom. Oczywiście odpłatnie. Znajduje ich na specjalnym portalu, a na spotkania zakłada "maskę". Nosi peruki i soczewki, bo nie chce, aby mężczyźni kojarzyli jej prawdziwy wygląd z osobą, którą jest w pracy. Pewnego wieczoru zagląda na swój profil i w oczy rzuca się jej wiadomość od tajemniczego "A.". Mężczyzna proponuje jej spotkanie i omówienie tego, czego od niej oczekuje. Dziewczyna zgadza się i postanawia iść na spotkanie w całkowicie naturalnym wydaniu.

A. okazuje się być szarmanckim Adamem w okolicy czterdziestki, więc Sophie cieszy się, że nie trafił się jej obleśny sześćdziesięciolatek. Mężczyzna proponuje jej 50 000 dolarów za pięć dni na wyłączność. Kobieta ma dotrzymywać mu towarzystwa podczas jego pobytu w Nowym Jorku, spotkaniach biznesowych, kolacjach ze śniadaniami w hotelu itp. Dziewczyna początkowo jest w szoku, ale zgadza się na jego propozycję.

Wydawać by się mogło, że nic specjalnego się tutaj nie zadzieje, prawda? Dziewczyna zgadza się na wszystko, dostanie kasę i każdy rozejdzie się w swoją stronę. Też tak myślałam, ale to nic bardziej mylnego. 


Aleksandra Troszczyńska "Miasto Grzechu" - patronacka recenzja książki

Aleksandra Troszczyńska "Miasto Grzechu" - patronacka recenzja książki

Autorka przede wszystkim skupiła się w tej książce na relacji Sophie i Adama. Układ niby oczywisty, ale całkiem inny niż pozostałe. Adam to mężczyzna z klasą i niebywałym szacunkiem do kobiet. Nie zdarzyło mi się wcześniej czytać o facecie, który korzysta z takich usług i tak bardzo dba i szanuje kobietę, którą wynajął. Za nic w świecie nie okazywał Sophie swojej wyższości, nie wymagał od niej niemożliwego i dbał o jej komfort fizyczny jak i psychiczny. Aleksandra Troszczyńska pokazała, że Adam to prawdziwy mężczyzna w każdym znaczeniu tego słowa. Mogłoby się wydawać, że to wyśniony ideał, prawda? No, ale każdy ma swoje tajemnice czy wady, o których nie chce bądź nie może mówić. W końcu A. nie musi się zwierzać kobiecie, którą wynajął na kilka dni. 

Sophie to dziewczyna po przejściach, z resztą, kto ich nie ma?! Ma duszę artystki i marzy o tym, aby pójść na studia. O sztuce wie więcej niż jej rówieśnicy, nie przepada za facetami w swoim wieku, a od życia oczekuje czegoś więcej niż oni. Już przy pierwszym spotkaniu z Adamem czuje niesamowite przyciąganie, które nie daje jej spokoju. Spędzając każdą chwilę z tym mężczyzną, powoli odkrywa cząstkę siebie, ale i poznaje swoje prawdziwe ja. Bardzo mi się to podobało, ponieważ jako czytelnik mogłam namacalnie doświadczyć jej przemiany w bardziej dojrzałą i pewną siebie kobietę. 

Ich relacja nie była czysto "biznesowa". Adam nie oczekiwał od Sophie zbliżenia w tę samą noc, którą się poznali. Chciał ją lepiej poznać, spędzić z nią miło czas i zobaczyć Nowy Jork z innej strony niż miał okazję zrobić to dotychczas. Nie oczekiwał, że dziewczyna wzbudzi w nim uczucia, których nie chciał. Podobnie było w przypadku Sophie. Uczucia jednak nie sprawią, że bohaterzy wyznają sobie miłość aż po grób i będą żyć długo i szczęśliwie. Uczucia doprowadzą ich do sytuacji, w której oboje staną na skrzyżowaniu dróg i nie będą wiedzieli, w którą stronę chcą zmierzać. Nie potrafią bez siebie żyć, ale żadne z nich nie zamierza wyjawiać tego drugiej stronie. Do czego to doprowadzi? Czy taki układ może trwać wiecznie? Czy Adam i Sophie zdają sobie sprawę z tego, jak prawdziwe są te uczucia? Co stanie im na drodze?


Aleksandra Troszczyńska "Miasto Grzechu" - patronacka recenzja książki

Oczywiście, że nie zdradzę Wam tego, co się tam działo. Możecie mi jednak wierzyć na słowo, że to nie jest "słodko-pierdząca" historia i miłości ze szczęśliwym zakończeniem. W sumie sama nie wiem, jak to wszystko dalej się potoczy, bo wszystko wskazuje na to, że będzie kontynuacja, ale już dziś, śmiało mogę powiedzieć, że ta książka pozwoli Wam spędzić czas tak, jakbyście oglądali świetny, wciągający film, bo właśnie tak się czułam, kiedy poznawałam losy Sophie i Adama. Wciągnęłam się niesamowicie i nie potrafiłam oderwać się nawet na moment, żeby jak najszybciej dowiedzieć się co autorka zaserwuje mi na kolejnej stronie. I wiecie co? Chcę więcej! Aleksandra Troszczyńska sprawiła, że moje nudne na pozór popołudnie, przemieniło się w cudowny czas w świecie wyobraźni, wśród bohaterów z charakterem i jajem. Tego mi było trzeba.

Z całego serca chcę polecić Wam tę książkę, a autorce i wydawnictwu podziękować za zaufanie. To dla mnie wiele znaczy.

Premiera książki będzie miała miejsce 27 września 2023.

Jestem ciekawa czy słyszeliście już o tej książce? Mieliście okazję poznać już "Miasto Grzechu"? 

Hair in Balance by ONLYBIO Wcierka booster intensywnie pobudzająca 100ml

Produkt pochodzi z pudełka Pure Beauty Vibrant Charm / współpraca barterowa 

Hair in Balance by ONLYBIO Wcierka booster intensywnie pobudzająca 100ml

Reguralnie wracam do Was z recenzjami kosmetyków, które znalazłam w pudełkach Pure Beauty. Tym razem pod lupę wzięłam wcierkę booster marki OnlyBio, którą znalazłam w pudełku Vibrant Charm. Ciekawi jak się sprawdza? O tym we wpisie.


Na co dzień nie mam większych problemów z samymi włosami, ale skóra mojej głowy lubi się zbuntować. Dlatego też, na moim blogu nie znajdziecie zbyt wielu recenzji kosmetyków do skóry głowy, ponieważ rzadko zdarza mi się eksperymentować. Marka OnlyBio należy do tych, po które mogę sięgać bez obaw, że coś złego zadzieje się zarówno na moich pasmach, jak i skórze, tak więc obecność tych kosmetyków w pudełkach zawsze mnie cieszy. Wcierek ogólnie nie używam, a jak już to robię to bardzo sporadycznie, jednak postanowiłam to zmienić za sprawą wcierki, którą widzicie na zdjęciu głównym tego wpisu i która jest tu bohaterką.

Zanim jednak przejdę do swoich przemyśleń na jej temat, zostawię tutaj trochę informacji, które pochodzą ze strony producenta.


Hair in Balance by ONLYBIO Wcierka booster intensywnie pobudzająca 100ml

Zastanawiasz się, jak zagęścić fryzurę oraz szybko zapuścić długi koński ogon? Wypróbuj Wcierkę Booster Od Onlybio z serii Hair in Balance! Dzięki niej na Twojej głowie szybko pojawią się zdrowe i mocne baby hairs, które już niedługo będą pięknie okalać twarz. Jej zadaniem jest stymulowanie mieszków włosowych oraz znajdujących się w nich cebulek. W ten sposób nie tylko przeciwdziała przerzedzaniu się pasm, ale przede wszystkim przyspiesza wzrost włosów.

Formuła wcierki bogata jest w ekstrakty z jałowca i żeń-szenia. Te wzmacniają i regenerują cebulki, a także pobudzają krążenie krwi w skórze głowy. To brzmi jak przepis na idealne warunki do wzrostu włosów!


Hair in Balance by ONLYBIO Wcierka booster intensywnie pobudzająca 100ml


Wcierka Booster działa intensywnie, a efekty jej regularnego stosowania można zauważyć dość szybko. To zasługa alkoholowej bazy, która ułatwia przenikanie składników aktywnych, tym samym wzmacniając ich działanie. Tego typu produkt najlepiej sprawdzi się u osób, których skóra głowy przetłuszcza się i nie jest szczególnie wrażliwa – wówczas będzie można korzystać z jej właściwości bez żadnych przeszkód! W przypadku skóry suchej i podrażnionej warto postawić na łagodniejsze wcierki z linii Hair in Balance.

Wcierka Booster od Onlybio to wegańska formuła, produkowana z troską o środowisko. Zawiera aż 98% składników pochodzenia naturalnego.



Hair in Balance by ONLYBIO Wcierka booster intensywnie pobudzająca 100ml


Swoje przemyślenia zacznę od opakowania, które robi pozytywne wrażenie. Ta linia kosmetyków marki OnlyBio z daleka wyróżnia się zarówno na sklepowych półkach, jak i w łazience i działają na mnie bardzo zachęcająco. To samo tyczy się samych zapachów tych produktów. Każdy z nich pachnie owocowo, świeżo i naturalnie. Bardzo lubię, kiedy kosmetyki (szczególnie te do włosów) mają takie aromaty, które sprawiają, że czuję się radosna i świeża. Dodatkowy atut to fakt, że zapach trzyma się dość długo. 

Zawsze jestem ostrożna w przypadku kosmetyków, które zawierają alkohol, który wysusza skórę i trochę obawiałam się sięgnąć po tę wcierkę. Najczęściej już przy pierwszym spotkaniu czuję, czy dany kosmetyk będzie odpowiedni dla mnie. Jeśli skóra zaczyna piec, odstawiam produkt, bo wiem, że pojawi się suchość i łuszczenie. Tutaj nic takiego się nie pojawiło, mimo że producent ostrzega osoby, które borykają się z takimi problemami i mówi, żeby wybrać inną wcierkę. Kosmetyk posiada wygodny atomizer, który aplikuje odpowiednią ilość płynu na skórę głowy. Wydaje mi się, że jest wydajny i pachnie pięknie, o czym wspomniałam wyżej. Po aplikacji nie zauważyłam swędzenia, pieczenia czy sklejania się włosów (co często zdarza się przy wcierkach). Skóra głowy nie zostaje obciążona, nie przetłuszcza się i daje wrażenie odświeżonej. Wcierkę stosuję już 3 tygodnie i na razie nie widzę nowych baby-hair, ale wydaje mi się, że włosy są wzmocnione u nasady, tak więc liczę na to, że za kilka miesięcy będzie tylko lepiej.

Cieszę się, że znalazłam ten kosmetykw moim pudełku Pure Beauty i jestem ciekawa, ile z Was zna już tę wcierkę? Jak się u Was sprawdza?

Czy warto korzystać z pomocy dydaktycznych?

 Post sponsorowany 

Czy warto korzystać z pomocy dydaktycznych?

Materiały edukacyjne, których używamy w szkole na co dzień, mogą okazać się niewystarczające, aby przyswoić odpowiednią dawkę wiedzy. W takich przypadkach często nie wiemy, co robić, a w dzisiejszym wpisie chcę opowiedzieć o pewnym rozwiązaniu, z którego warto skorzystać. 


Pomoce dydaktyczne - co to jest i czy warto po nie sięgać?

Pomoce dydaktyczne, to nic innego jak różnego rodzaju przedmioty, które w pozytywny sposób oddziaływają na dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym urozmaicając proces nauczania w sposób przyjemny. Pomagają one w utrwaleniu wiedzy czy odkrywaniu twórczych zdolności dziecka. Dzięki temu, iż łączą one wiedzę praktyczną z teorią, zalicza się je do najlepszych sposobów na naukę i rozwój. 

Jak wygląda proces korzystania z pomocy dydaktycznych?

Pomoce dydaktyczne dostępne są w różnych formach (np. https://ksiegarnia-edukacyjna.pl/pomoce-dydaktyczne.html). Korzysta się z nich poprzez interesujące zabawy, które nie tylko sprawią dzieciom sporo frajdy, ale też pozwolą poznać cyfry, litery czy zasady podstawowych zadań. Oczywiście, każde tego typu pomoce różnią się od siebie stopniem trudności i są dostosowane do wieku dziecka, które z nich korzysta. Dotyczą też różnego rodzaju dziedzin takich jak język polski, matematyka czy przyroda, więc jest to idealny sposób by wprowadzić dziecko w świat nauki i przyswajania odpowiedniej wiedzy.


Chyba każdy z nas wie, że dziecko najlepiej przyswaja wiedzę w wieku zaledwie kilku lat. Wielu rodziców często wykorzystuje ten fakt i bardzo szybko stara się przygotować dziecko do nauki w szkole. Mogłoby się wydawać, że da się to zrobić bez korzystania z pomocy dydaktycznych, jednak z nimi jest to o wiele skuteczniejsze. Zachęcające akcesoria do nauki w postaci środków wspomagających to duże ułatwienie dla rodziców. Co najlepsze, to wspaniały sposób na wspólnie spędzony czas, który przyniesie wiele korzyści zarówno dla dzieci jak i dorosłych. 

Jeśli mogę wtrącić tutaj trochę prywaty, to przyznam się do bardzo wczesnego korzystania z takich akcesoriów. Moja córka bardzo lubiła piankowe puzzle z cyferkami czy literkami, dzięki którym bardzo szybko nauczyła się całego alfabetu i idąc do zerówki nie miała problemu z pisaniem czy czytaniem. Uwielbiała też, kiedy robiłyśmy tego typu pomoce dydaktyczne samodzielnie. Zdarzało nam się robić liczydła z makaronów na sznurku, puzzle z napisanych wcześniej słów na kolorowych kartkach czy samodzielnie zrobione zegarki z papierowych talerzyków i kredek. Ograniczała nas wyłącznie wyobraźnia, a uwierzcie na słowo, że mamy ją bardzo bogatą. 

Jeśli więc należycie do rodziców, którzy chcą zadbać o edukację dla swoich pociech, to tego typu pomoce dydaktyczne są idealne do wykorzystywania u Was w domu. 

Czubajka kania — dlaczego warto ją zbierać?

 Post sponsorowany 

Czubajka kania — dlaczego warto ją zbierać?

Czubajka kania jest grzybem z rodziny pieczarkowatych. Od lat ceni się go w kuchni naszego kraju, choć nie rośnie wyłącznie na terenie Polski, ale również w Ameryce Północnej, Japonii, Korei czy Nowej Zelandii. Doceniana jest przede wszystkim za niepowtarzalny smak, dlatego tak chętnie przyrządza się ją w różnych wersjach. Sprawdź, jakimi właściwościami cieszy się kania i dlaczego warto ją zbierać!


Kania najczęściej spotykana jest na łąkach, polanach, w lasach czy na obrzeżach szos. Inne nazwy tego grzyba to stroszka strzelista, sówka, bedełka wyniosła, stroszka cielista, jedłka wysoka, czubaj czubak czy parasolnik. Młode okazy mają zamknięte, jajowate kapelusze o barwie brązowej, natomiast dojrzała kania przybiera kształt parasola, który może mieć rozpiętość nawet do 30 cm. Kanię wyróżnia białawy bądź beżowy kolor oraz trzon z ruchomym pierścieniem w górnej części.


Jakie właściwości oraz wartości odżywcze posiada kania?

Kapelusz kani to jedyny element tego grzyba, który można spożyć. Zawiera on dość spore ilości witamin B1, B2, A, C, D, PP oraz E. Jedząc kanię, dostarczasz organizmowi magnez, wapń, cynk, miedź, mangan, żelazo i potas. Kania to głównie woda (80%), ale też białka (5,5%), tłuszcze i węglowodany.

Czubajka kania jest grzybem cenionym przede wszystkim za zawartość aminokwasów egzogennych, które dość łatwo się przyswajają. Warto tutaj zaznaczyć, że te wyjątkowe aminokwasy nie są produkowane przez ludzki organizm. Kanie to źródło nienasyconych kwasów tłuszczowych, w tym kwasu linolenowego. Dba on o układ krwionośny oraz skutecznie zapobiega powstawaniu stanów zapalnych.

Jedząc kanię, dostarczamy organizmowi chityny, czyli dość ciężkostrawnego błonnika. Jednak grzyb ten stanowi urozmaicenie diety, jest mile widziany w diecie wegetariańskiej oraz wegańskiej. Zaleca się spożywanie kani osobom będącym na diecie odchudzającej, ponieważ nie mają zbyt wielu kalorii.


Co można przyrządzić z kani? 

Kapelusz kani charakteryzuje się orzechowym, bardzo łagodnym smakiem. Zazwyczaj można spotkać go na talerzu w formie panierowanej. Wystarczy obtoczyć kapelusz w jajku i bułce, a następnie usmażyć na maśle. Niektórzy decydują się na kanię pieczoną w piekarniku. 

Zanim przyrządzić kanię, dobrze jest ją obgotować, aby lepiej się trawiła. Kapelusz tego wyjątkowego grzyba nadaje się do marynowania, gotowania, duszenia czy suszenia. Opcji jest sporo, na pewno każdy kucharz znajdzie idealną wersję dla siebie!


Jakie przeciwwskazania powinny powstrzymywać przed zjedzeniem kani?

Jak już zostało wyżej wspomniane, kania to grzyb ciężkostrawny. Z pewnością powinny wykluczyć go z diety osoby starsze, dzieci poniżej 6. roku życia, a także pacjenci z problemami wątrobowymi. Częste spożywanie tego grzyba również może być szkodliwe, dlatego kanię lepiej jeść jedynie od czasu do czasu. Spowodowane jest to obecnością w grzybie metali ciężkich.

Kania to często występujący grzyb, który na pewno niejednokrotnie rzucił się w oczy zapalonemu grzybiarzowi. Przyrządź go w domowym zaciszu według powyższych wskazówek, a zachwycisz się nietuzinkowym smakiem!



BIELENDA ECO NATURE woda tonizująca nawilżająco-kojąca śliwka kakadu + jaśmin + mango

 Produkt pochodzi z pudełka Pure Beauty ze współpracy barterowej 

BIELENDA woda tonizująca nawilżająco-kojąca śliwka kakadu + jaśmin + mango

Pudełko Pure Beauty Vibrant Charm już dłuższy czas jest w moim posiadaniu. Mam już kilka ulubieńców z jego wnętrza i dziś przyszedł czas na recenzję pierwszego z nich. A jest nim woda tonizująca marki BIELENDA. Jak się u mnie sprawdziła?


Jestem bardzo wybredna jeśli chodzi o hydrolaty, wody nawilżające czy toniki. Przede wszystkim zwracam uwagę na zapach, który jest dla mnie podstawą, ale tego typu płyn musi posiadać atomizer, bo jest to dla mnie najwygodniejsza forma aplikacji. Jeden drugiemu nie równy, bo zdarzają się takie, że pryskają płynem jak spryskiwacz do kwiatów i wtedy po twarzy aż się leje. Zdarza się również, że atomizery tworzą delikatną mgiełkę i zupełnie nie odczuwa się ich na twarzy. Te idealne dla mnie muszą być gdzieś pomiędzy tymi dwoma, które opisałam. Muszę czuć, że mam spryskaną twarz, ale nie może się z niej lać. Rozumiecie? Tak więc kiedy już wyjaśniłam to i owo, to mogę przejść do recenzji wody tonizującej, o której dzisiejszy post.


BIELENDA ECO NATURE woda tonizująca nawilżająco-kojąca śliwka kakadu + jaśmin + mango

W wodzie tonizującej znajdziesz 99% składników pochodzenia naturalnego. Produkt gwarantuje optymalny poziom nawilżenia Twojej skóry, neutralizuje poziom pH, który mógł zostać zaburzony podczas jej mycia. Odświeża skórę i koi podrażnienia, doskonale przygotowuje naskórek do dalszej pielęgnacji.

Pojemność: 200 ml

Działanie:

Recepturę wzbogaciliśmy o dobroczynne składniki. Śliwka kakadu jest świetnym antyoksydantem, rozświetla i wspiera elastyczność naskórka. Jaśmin doskonale zmiękcza skórę i koi ją. Mango posiada silne właściwości nawilżające naskórek. - źródło: bielenda.pl


BIELENDA ECO NATURE woda tonizująca nawilżająco-kojąca śliwka kakadu + jaśmin + mango


Moją uwagę zwróciło przede wszystkim piękne opakowanie. Przezroczysta butelka z atomizerem imitującym drewno. Moim zdaniem zdecydowanie wygląd zwraca uwagę na produkt i sprawia, że ma się ochotę przynajmniej wziąć go do ręki i zapoznać się z informacjami na etykiecie. Zapach jest bardzo delikatny i naturalny. Mój wrażliwy nos nie wyczuwa tutaj nic chemicznego, nie jest też to zapach intensywny czy drażniący. Wyczuwam w nim słodkie mango i śliwki z jaśminem jednak jest to połączenie bardzo przyjemne i śmiało mogę napisać, że mnie ono relaksuje. Z przyjemnością sięgam po tę wodę tonizującą i cieszę się, że trafiła w moje ręce. 

Atomizer wytwarza mgiełkę, która trafiła w moje upodobania. Nie leje po buzi nie wiadomo ile produktu, więc nic się nie marnuje, ale też nie jest dla mnie zbyt delikatna. "Moczy" skórę na tyle ile tego potrzebuję i mam pewność, że wszystko pięknie się wchłonie. Odkąd sięgam po tę wodę tonizującą Bielenda moja skóra jest nawilżona i odświeżona. Stosowałam ją zarówno w dni gorące jak i te chłodniejsze i efekt ten sam - czuję się z nią świeżo, czysto i pewnie, a właśnie tego wymagam od takich kosmetyków. Nie zauważyłam nic niepokojącego odkąd ją stosuję, więc jestem z niej zadowolona.

Cieszę się, że ten kosmetyk znalazł się w pudełku Pure Beauty i liczę na to, że w kolejnym też będą takie perełki. Dziękuję za możliwość testów również samej marce Bielenda :).

Znacie już tę wodę tonizującą? Lubicie kosmetyki Bielenda?

Tekst większego napisu nagłówka

Polecam

Tekst mniejszego napisu nagłówka

ciekawe wpisy

Sekcja - Polecane posty

Instagram