Vi Keeland & Penelope Ward "Sprośne listy" - recenzja książki

 

Vi Keeland & Penelope Ward "Sprośne listy" - recenzja książki

Książki Vi Keeland oraz Penelope Ward pojawiają się w mojej biblioteczce regularnie. Bardzo podoba mi się styl pisania obydwu autorek, dlatego kiedy widzę jakieś nowości, to bez wahania je zamawiam. Dziś pora na recenzję książki "Sprośne listy", którą miałam okazję niedawno przeczytać.


Zanim dojdę do mojej opinii na jej temat chciałabym jak zawsze zostawić Wam opis fabuły ze strony Wydawnictwa. 

Historia miłosna, która rozpoczęła się od przyjaźni między dziewczyną i chłopcem, a rozkwitła, gdy nawiązali kontakt ponownie — jako dorośli ludzie.

Griffin Quinn był moim korespondencyjnym powiernikiem z dzieciństwa, angielskim chłopcem, od którego różniło mnie wszystko. Z biegiem lat, wraz z setkami napisanych listów, staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi — dzieliliśmy się najgłębszymi, najmroczniejszymi sekretami i zbudowaliśmy więź, która wydawała się niezniszczalna. Pewnego dnia jednak została zniszczona.

Nagle, zupełnie niespodziewanie, przyszedł kolejny list. Pełen wyrzutów — gniewu nagromadzonego przez osiem lat. Nie miałam wyboru i w końcu musiałam się przyznać, dlaczego przestałam odpowiadać na korespondencję.

Griffin mi wybaczył i po jakimś czasie udało nam się ożywić relację z lat dziecinnych. Z tym że byliśmy już dorośli i wszystko nabrało rumieńców. Nasze listy szybko stały się niegrzeczne, odkrywaliśmy w nich swoje najdziksze fantazje. Jedynym logicznym wyjściem z sytuacji wydawało się więc przeniesienie znajomości na kolejny poziom i spotkanie twarzą w twarz.

Tyle że Griffin nie chciał się spotkać, bo uznał, że tak będzie dla nas najlepiej. Jednak ja musiałam go zobaczyć, więc wykonałam skok na głęboką wodę i zaczęłam go szukać. Przecież ludzie robili w imię miłości bardziej szalone rzeczy, prawda?

Ale to, czego się dowiedziałam, może zmienić wszystko...

Brzmi fantastycznie prawda? Kto z Was nie miał w dzieciństwie swojej pierwszej miłości, albo najlepszego przyjaciela, z którym łączyło Was bardzo wiele? Przyznam szczerze, że osobiście posiadałam takiego kolegę, z którym korespondowałam, bo przeprowadził się do innego miasta. Dlatego też ta książka bardzo mnie zaciekawiła i oddałam się lekturze z ogromną przyjemnością...

Vi Keeland & Penelope Ward "Sprośne listy" - recenzja książki

Griffin i Luca poznali się jeszcze w dzieciństwie i wymienili ze sobą bardzo dużo listów. Po wielu latach Luca otrzymała od swojego przyjaciela list, w którym znalazło się dużo gniewu i wyrzutów. Po rozmowie ze swoim doktorem, z którym jest zaprzyjaźniona, postanowiła odpisać. W ten sposób Ci ludzie powrócili do swojej korespondencyjnej przyjaźni i ich kontakt odżył. Różnica jest taka, że teraz oboje są dorośli, a ich listy zaczęły robić się gorące i pełne namiętności. Po pewnym czasie kobieta stwierdza, że pora i czas spotkać się w rzeczywistości i przenieść znajomość na wyższy poziom. Niestety Griffin odmawia. Dlaczego?

Autorki kolejny raz potrafiły mnie zaskoczyć swoją opowieścią. Kiedy czytałam opis książki wydawało mi się, że dostanę niegrzeczny romans, przy którym miło spędzę popołudnie. Okazało się, że otrzymałam jeszcze więcej niż się spodziewałam. W tej książce znajduje się pełno ciepła, ale i poruszony jest bardzo ważny problem, jakim są stany lękowe i napady paniki. Nasza główna bohaterka Luca cierpi na takie zaburzenia. Boi się miejsc, w których można spotkać innych ludzi, unika sklepów, a nawet panicznie boi się autostrad. Kobieta zamknęła się w swoim świecie i skupiała się na pisaniu listów do swojego przyjaciela. Przyznam szczerze, że czytając tę historię bardzo szybko wkręciłam się w świat głównej bohaterki i razem z nią odczuwałam każdy lęk i napady paniki. To niezwykłe, że autorki tak realistycznie potrafią pokazać życie bohaterów. Znajomość Luci z Griffinem jest dla kobiety jak terapia i zaczyna się ona otwierać na otaczający ją świat i ludzi. Oczywiście z pomocą niezawodnego doktora, z którym jest zaprzyjaźniona. 

Coś jednak zaburzy tę sielankę. Kobieta dowiaduje się czegoś o korespondencyjnym przyjacielu, o czym nie miała zielonego pojęcia. Czy te informacje zburzą jej świat? Jak zdobyte informacje wpłyną na jej dotychczasowe życie?

Ta historia zawładnęła moim sercem. Autorki pokazały świat w realnych i nieprzerysowanych barwach. Znajdziecie tutaj życie prawdziwych ludzi i realnych problemów. Cieszę się, że ich historie nie są przekolorowane i oszukane, bo dzięki nim czytelnicy mogą poznać życie innych ludzi od środka. W życiu każdego z nas pojawiają się problemy, trudne dni, choroby - u nikogo nie jest kolorowo, dlatego tak bardzo ta opowieść do mnie trafiła. Bardzo dziękuję Wydawnictwu Editio Red za egzemplarz do recenzji, a Wam polecam przeczytanie "Sprośnych listów". Jestem pewna, że nie będziecie zawiedzione.

A może miałyście okazję poznać już tę historię? Jak podobali się Wam bohaterowie? Lubicie takie życiowe opowieści?




Penelope Ward "Dzień, w którym powrócił" - recenzja książki

 

Penelope Ward "Dzień, w którym powrócił" - recenzja książki

Po książki Penelope Ward mogę sięgać w ciemno. Tak naprawdę, jeszcze nigdy się na niej nie zawiodłam. Tym razem w moje ręce trafiła książka "Dzień, w którym powrócił" i dziś przyszedł czas na moją recenzję. 


Książkę otrzymałam do recenzji od wydawnictwa Editio Red, za co już na wstępie chciałabym podziękować. O czym opowiada ta powieść?

Dawno temu Gavin bardzo kochał Raven, a ona uważała go za najważniejszego mężczyznę w życiu. Poza uczuciem dzieliło ich wszystko, a zwłaszcza jego pieniądze i pozycja społeczna. Cudowny czas trwał zaledwie jedno lato, parę niezapomnianych miesięcy. Młody buntownik i śliczna dziewczyna byli tak bardzo szczęśliwi! Dla matki Gavina jednak związek z córką służącej był nie do przyjęcia. Czas uniesień zakończył się tak nagle, jak się zaczął. On wyjechał za ocean, do swojego nowego życia, ona została ze złamanym sercem.

Po dziesięciu latach niespodziewany przypadek sprawił, że Raven przyjęła propozycję pracy w domu rodziców dawnego ukochanego. Nie była to rozsądna decyzja, ale dziewczyna czuła, że nie może postąpić inaczej. Zajmowała się ojcem Gavina najlepiej jak umiała, aby odwdzięczyć się staremu człowiekowi za życzliwość i dobro, jakiego od niego zaznała kiedyś, w dawnym życiu. Teraz to Gunther Masterson, niegdyś znany adwokat gwiazd, potrzebował pomocy. Żył we własnym świecie, w którym Raven była Renatą — przyjaciółką i powierniczką.

Dzień, w którym wszystko się zmieniło, zaczął się zwyczajnie. Była słoneczna środa, morze szumiało kojąco, a ona wykonywała codzienne obowiązki. Wieść o powrocie Gavina spadła jak grom z jasnego nieba. Myślała o nim codziennie, ale niewiele wiedziała o jego życiu w Londynie. Nie miała pojęcia, kim się stał. Czy jeszcze cokolwiek dla niego znaczyła. Była przecież tylko wakacyjną miłością, a rozstanie przed laty było brutalnie bolesne. Raven przeczuwała, że czekają ją ciężkie chwile, ale nie zdawała sobie sprawy, jak mocno dawna miłość uderzy w jej serce...

Na powrót tego, który złamał ci serce, nigdy nie będziesz naprawdę gotowa...


Penelope Ward "Dzień, w którym powrócił" - recenzja książki


10 lat temu nasz główny bohater Gavin był bardzo zakochany w dziewczynie, o imieniu Raven. Niestety ich związek nie należał do kolorowych, ponieważ matka mężczyzny nie akceptowała tej miłości. Dlaczego? Może wydawać się to śmieszne, ale główną rolę odegrały tu pieniądze. Chłopak należał do majętnej rodziny, a Raven niestety nie należała do zamożnych osób. Ich związek się rozpadł, kiedy Gavin wyjechał na studia, a dziewczyna musiała zostać sama. Po dziesięciu latach zmuszony pewną sytuacją wraca. Jak dziewczyna zareaguje na wiadomość o powrocie swojego byłego chłopaka? Czy ich drogi ponownie się złączą?

Raven to niezwykła kobieta. Mimo że nie należy do osób o wysokim statusie społecznym i w jej życiu wiele się wydarzyło, potrafi cieszyć się życiem i czerpać z niego to, co najlepsze. Jest bardzo silną i inteligentną kobietą i z pewnością da się ją polubić. Gavin z kolei, początkowo bardzo mnie irytował, ale z czasem jakby jego postać trochę dojrzała i zaczęłam pałać do niego sympatią. Między tym dwojgiem ludzi z daleka czuć było iskrzenie, para świetnie się ze sobą dogadywała i czuła swobodnie w swoim towarzystwie. 

Historia dzieli się jakby na dwie części. Poznamy wydarzenia, które były dziesięć lat temu, ale i te, które są w czasie teraźniejszym. Opowiadana jest od strony bohaterów, więc dodatkowo, możemy ich lepiej poznać. Bardzo lubię tego typu narracje w książkach i zdecydowanie lepiej mi je czytać niż te, trzecioosobowe. Kolejny raz Penelope Ward stanęła na wysokości zadania. Mimo że książka jest dość smutna, to autorka sprawiła, że ta opowieść złapała mnie za serce i to dosłownie. Ma niesamowity talent do przedstawiania masy emocji, począwszy od wzruszeń, po uniesienia miłosne, które ukazuje ze smakiem. W tej historii pokazała, jak pieniądze zmieniają i wpływają na ludzi. Czy naprawdę są ważniejsze od prawdziwego uczucia? Czy status społeczny jest ważny? Do czego ta historia prowadzi? 

O tym przekonajcie się sami, sięgając po tę powieść. Osobiście jestem bardzo zadowolona i chętnie poczytam kolejne książki tej autorki, która jest jedną z moich ulubionych, zagranicznych pisarek. Jestem ciekawa czy Wy mieliście okazję poznać tę historię? Lubicie dzieła Penelope Ward?

Penelope Ward "Gdy skończy się sierpień" - recenzja

Współpraca barterowa / prezent


Penelope Ward "Gdy skończy się sierpień" - recenzja

Penelope Ward jest jedną z moich ulubionych zagranicznych autorek. Mam w swojej biblioteczce sporo jej książek - czy to solowych czy w duecie z Vi Keeland. Kiedy widzę jakieś nowości z pod jej pióra - automatycznie je zamawiam i zawsze jestem zadowolona. Czy tym razem też tak jest?


Na początku chcę Was wprowadzić w fabułę tej historii, dlatego też umieszczam tu opis od wydawcy:

Rok temu Heather Chadwick miała jeszcze naście lat i sporo planów na przyszłość. Niestety, wszystko się zmieniło. I to na gorsze. Jej ukochany zdradził ją przy pierwszej lepszej okazji, a starsza siostra Opal popełniła samobójstwo. Dodatkowo stan zdrowia matki poważnie się pogorszył i zamiast wyjechać na studia, dziewczyna musiała zostać w domu, by zapewnić rodzicielce odpowiednią opiekę. Wszystko wokół Chadwick stało się rutynowe i przewidywalne. Ledwo dwudziestoletnia dziewczyna wpadła w wir męczących obowiązków. Wydawało się, że swoje najlepsze lata spędzi przy łóżku rodzicielki. Inny scenariusz nie wchodził w grę.

Noah Cavallari fascynował ją od samego początku. Przyjechał do miasta na lato, by odpocząć. Zdaniem dziewczyny wyglądał idealnie, a do tego był silny, męski i opiekuńczy. Niestety, poza przyjaźnią nie zamierzał zaoferować Heather niczego więcej. Może dlatego, że był kilkanaście lat starszy, a może z powodu prześladującej go przeszłości. Niezależnie od tego, gdzie przebywał i jak ciężko pracował, wciąż nie mógł odnaleźć spokoju. Nie chciał miłości dziewczyny, choć jej piękno i dobroć wywarły na nim ogromne wrażenie. Bo przecież gdy lato się skończy, będzie musiał wyjechać...

Z kart tej książki przeczytasz przepiękną historię o uczuciu rodzącym się z przyjaźni i nieśmiałej fascynacji. Przekonasz się, jak piękna jest bliskość i porozumienie dusz, dzięki którym każdy dzień nabiera blasku. Zrozumiesz, jak trudna bywa odpowiedzialność i poświęcenie, gdy trzeba dokonać wyboru. Zakochać się u progu lata jest łatwo, ale czy ta miłość ma szansę, by dotrwać do jesieni?

Co zrobisz, gdy lato się skończy?

Penelope Ward "Gdy skończy się sierpień" - recenzja

Penelope Ward "Gdy skończy się sierpień" - recenzja

Nasz główny bohater - Noah - jest mężczyzną w dojrzałym wieku. Postanawia wynająć domek nad jeziorem. Osobą, która go wynajmuje okazuje się Heather. Jest bardzo młodą dziewczyną (20 lat), ale bardzo dojrzałą jak na swój wiek. Dziewczyna jest bardzo pozytywna i wręcz szalona, mimo, że nie miała łatwego życia przez chorobę swojej matki. Dziewczyna zazwyczaj stara się unikać lokatorów swojego domku nad jeziorem, jednak wszystko potoczyło się inaczej i musiała stanąć twarzą w twarz z Noah. Jak możecie się domyślić z czasem, zauroczyła się mężczyzną i postanowiła mu o tym powiedzieć. On jednak, z racji swojego wieku twierdził, że uczucie między nimi jest niemożliwe - bo jest zwyczajnie dla niej za stary. Mimo odrzucenia, Heather nadal wierzy, że wszystko jest możliwe jeśli tylko bardzo się chce...

Wraz z mężczyzną bardzo się do siebie zbliżają. Zaczyna łączyć ich coś prawdziwego - co z pewnością można nazwać przyjaźnią. Każdy z nich ma swoje problemy i tajemnice. Dogadują się, wspierają i rozumieją bez słów. Noah pomaga dziewczynie podjąć bardzo ważną życiową decyzję i dzięki niemu w jej życiu coś zaczyna ruszać do przodu. Mimo, że oboje wiedzą iż jego urlop w domku letniskowym dobiega końca, oddają się pokusie. Czy to nie popsuje im życia? Czy to był na pewno dobry pomysł? Czy mężczyzna w końcu powie Heather dlaczego znalazł się w jej letniskowym domku? Czy kobieta będzie potrafiła go wysłuchać?


Penelope Ward "Gdy skończy się sierpień" - recenzja


Ta historia jest może trochę przewidywalna, jednak podoba mi się w niej fakt, że jest tu poruszony temat różnicy wieku między mężczyzną, a kobietą. Czy czyjś wiek powinien być wyznacznikiem czyjegoś szczęścia? Czy między kobietą, a mężczyzną powinna być jakaś określona odległość wiekowa? Czy nie ma ona znaczenia? Jest to opowieść w której wraz z bohaterami czujemy ich przeżycia. Da się wyczuć tu kiełkujące uczucie i z kartki na kartkę wczuwamy się w bohaterów, dzięki czemu możemy lepiej przyjrzeć się danej historii. Zdarzają się tu sytuacje romantyczne, zabawne, ale i niesprawiedliwe i podczas czytania przeżywałam najróżniejsze emocje. 

Autorka jak zawsze sprawiła, że nie potrafiłam odłożyć książki na bok - musiałam ją przeczytać od razu. Dlatego też wiem, że jej dzieła mogę zamawiać w ciemno i zawsze znajomość okazuje się świetna. Ward gra na emocjach czytelnika jak nikt inny. Potrafi sprawić, że czytelnik śmieje się do rozpuku, ale i zalać się łzami co w przypadku tej książki mi się przytrafiło. 

Jeśli lubicie takie uczuciowe rollercoastery to polecam Wam sięgnąć po tę powieść - swoją premierę miała 9 czerwca 2020 i wydana została przez Editio Red. Przy okazji bardzo dziękuję za egzemplarz recenzencki. To kolejny strzał w dziesiątkę!

Penelope Ward "Miłość online" - recenzja

Współpraca barterowa / prezent


Penelope Ward "Miłość online" - recenzja książki

Kto mnie zna, ten wie, że bardzo lubię twórczość Penelope Ward. Wszystkie książki tej autorki, które miałam możliwość przeczytać, bardzo mi się podobały, tak więc chętnie sięgam po kolejne pozycje. Czy "Miłość online" również zalicza się do historii, które mnie urzekły?

Tym razem autorka postawiła na romans w sieci. W dzisiejszych czasach jest to temat bardzo na czasie, więc pomyślałam, że z pewnością będzie to urzekająca historia, która pozwoli mi oderwać się od rzeczywistości.

Na początku książki poznajemy Ryder'a - mężczyznę, który ma wszystko o czym może tylko zamarzyć - od pięknego domu, dobrze płatnej pracy czy seksu z każdą napotkaną kobietą. Brakuje mu jednak miłości. Kobiety z którymi idzie do łóżka nic dla niego nie znaczą i chciałby w końcu poznać kogoś wartościowego. Pewnego wieczoru Ryder przegląda stronę z sekskamerkami, aby rozładować swoje napięcie. Zauważa zdjęcie dziewczyny ze skrzypcami, które bardzo go zaintrygowało. Postanawia wejść do jej "pokoju" i zobaczyć kim jest ta kobieta. W sieci przedstawia się jako Montana, która występami przed kamerą reperuje swój budżet. Kiedy nasz bohater wchodzi na jej stronę mocno się zaskakuje, bo dziewczyna zamiast się rozbierać - śpiewa. Traf chciał, że piosenka którą wykonywała jest bardzo bliska sercu Rydera. To powoduje, że mężczyzna zakłada tam konto i staje się stałym obserwatorem Montany.

Penelope Ward "Miłość online" - recenzja książki
 
Ryder przedstawił się jako „ScreenGod” i rozpoczął rozmowę. Następnego wieczoru ponownie zagadnął dziewczynę. Wkrótce nocne odwiedziny stały się jego ucieczką od rzeczywistości, a „Montana” — obiektem fascynacji i obsesją. Inteligentna, bystra, z poczuciem humoru, pociągała Rydera jak żadna inna kobieta.

„Montana” to tak naprawdę Eden. Praca przed kamerką jest dla niej sposobem na podreperowanie budżetu. Trudno jej przeoczyć „ScreenGoda”, bo zachowuje się inaczej niż pozostali obserwujący. Okazuje jej zainteresowanie i autentyczną troskę, a także rozmawia z nią z szacunkiem i uwagą. Wkrótce również dla Eden spotkania na czacie stają się najważniejszym punktem dnia, choć zdaje sobie sprawę, że taka wirtualna znajomość najpewniej długo nie potrwa. Musi zakończyć się rozstaniem. Im mniej przykrym, tym lepiej.

Cała powieść ma w ciekawy sposób rozwinięty początek, świetnie dobrane rozwinięcie, oraz dobitne wręcz zakończenie. Autorka z tematem trafiła w dziesiątkę. W dobie dzisiejszych czasów każdy z nas korzysta z internetu w życiu codziennym - robimy w nim zakupy, szukamy odpowiedzi na nurtujące pytania, a czasem nawet szukamy w nim miłości. 

W głównym bohaterze urzekł mnie fakt, że mimo iż był piękny i bogaty (jak to w takich książkach bywa), mógł mieć wszystko, to w głębi duszy pragnął kochać i być kochanym. Bardzo zależało mu na tym, aby w jego życiu pojawił się ktoś z kim będzie mógł dzielić swój świat i swoje życie. W przypadku Eden (czyli internetowej Montany) miałam trochę mieszane uczucia. Dziewczyna czasami zachowywała się trochę niedojrzale. Czemu? O tym musicie przekonać się sami.

W tej książce znajdziemy dosłownie wszystko - seks kamerki, pokazy masturbacji, spełnienia życzeń klientów, oraz zazdrość - ponieważ ciężko jest pogodzić się z tym, że twoją nagą kobietę oglądają setki napalonych mężczyzn. Każdy z bohaterów ma również swoje mroczne tajemnice, które ciągną się za nimi jak piętno. Przy tej historii nie można było się nudzić, bo co chwila pojawiał się wątek, który zaskakiwał bądź wzbudzał ogromną ciekawość. Mimo wszystko, czegoś mi w niej zabrakło, żebym mogła zaliczyć ją do moich ulubionych książek tej autorki. Uważam, że stać ją na więcej.

Czy mieliście już okazję poznać twórczość Penelope Ward?


Penelope Ward "Grzechy Sevina" - recenzja

Współpraca barterowa / prezent


Penelope Ward "Grzechy Sevina" - recenzja

Często sięgam po książki Penelope Ward. Bardzo polubiłam się z jej stylem i historiami, w których jest pełno emocji. "Grzechy Sevina", to kolejna opowieść spod jej pióra, która pojawiła się w mojej domowej biblioteczce.

W przypadku Sevina religijna rodzina i staranne, pobożne wychowanie nie wystarczyły. Chłopak był grzesznikiem. Podążał za swoim pożądaniem i nie przejmował się tym, jak niemoralnie postępował. Wyrzuty sumienia, o ile je odczuwał, prędko mijały. Wystarczyła kolejna chętna kobieta, choćby była nią nawet żona pastora. Mimo to Sevin chciał się poprawić, zwłaszcza że otrzymał propozycję nie do odrzucenia. Wybrano mu idealną narzeczoną. Bardzo różniła się od jego poprzednich dziewczyn. Elle była śliczna, słodka, skromna i... niewinna. Musiał uszanować jej decyzję, że z seksem poczekają do ślubu. Wiedział, jak wspaniałą i ofiarną będzie żoną, postanowił więc wytrwać w dobrych postanowieniach.
Szczerze mówiąc, ten opis książki zupełnie mnie nie zainteresował. Postanowiłam dać jej jednak szanse ze względu na fakt, że napisała ją jedna z moich ulubionych autorek. Po przeczytaniu tej lektury mogę śmiało powiedzieć, że jestem mega zdziwiona, ponieważ historia, która na pozór wydawała się zwykłym romansidłem, skryła w sobie masę emocji i ciekawych zwrotów akcji, które sprawiły, że nie mogłam się od niej oderwać.

Sevin - główny bohater książki, w chwili kiedy go poznajemy ma 21 lat. Jest uosobieniem faceta, których większość kobiet nie znosi. Pewny siebie, wykorzystujący kobiety tylko w jednym celu, zadufany wręcz w sobie. Takie miałam o nim wrażenie na samym początku historii i bałam się, że będę miała z nim ogromny problem. Jego myślenie nieco się zmienia, kiedy podczas jego "zabawy" z kobietą, umiera jego ojciec - dosłownie za ścianą. Zostaje on w domu rodzinnym z bardzo konserwatywną i mocno wierzącą macochą, której nie znosi. Kiedy otrzymuje propozycję zawarcia małżeństwa z Elle i wyprowadzkę do Dodge City - wszystko się zmienia. Sevin postanawia zmienić siebie, przyjmuje ofertę i wyjeżdża ...

Wszystko się zmieniło, gdy przez kompletny przypadek poznał ciemnowłosą dziewczynę. Miała w sobie coś fascynującego. Była niezwykła. Znała się na samochodach i lubiła je naprawiać. Od razu obudziła w nim coś, czego dotychczas nie czuł do żadnej kobiety. Szybko zrozumiał, że to właśnie Evangeline jest kobietą jego życia. I że nigdy nie będą mogli być razem, bo Evangeline to siostra jego narzeczonej.

Penelope Ward "Grzechy Sevina" - recenzja

W tej historii pojawiło się coś, co mnie do siebie przyciągnęło. Zrobiła na mnie ogromne wrażenie i wzbudziła we mnie masę emocji (od radości po łzy). Nie była tylko o miłości. Tak naprawdę miłość głównych bohaterów schodzi w niej na drugi plan. Ważniejsze okazują się bowiem relacje rodzinne i to, co jesteśmy w stanie dla nich zrobić. Na jakie wyrzeczenia jesteśmy w stanie się narazić i jak później musimy zmierzyć się z konsekwencjami. 

Czytałam trochę recenzji tej powieści i w wielu z nich pojawił się zawód - ponoć nie tego oczekiwali wierni fani tej autorki. Osobiście mam zupełnie inne zdanie. Książka ta ma dość rozbudowane wątki, działy podzielone są na historie i odczucia bohaterów, dzięki czemu możemy poznać ich myśli i uczucia, a tym samym lepiej poznać ich zamiary i charaktery. Sevin, mimo mojej początkowej niechęci dał się polubić i sprawił, że w duszy mu kibicowałam. 

Jeśli lubisz historie miłosne przeplatane z nutą erotyku, a nawet melodramatu, to ta pozycja będzie idealna dla Ciebie. Czyta się ją bardzo szybko, pozwala odpocząć i odpłynąć na jakiś czas. Na koniec chcę podziękować wydawnictwu Helion za egzemplarz recenzencki.

Vi Keeland, Penelope Ward "Zgryźliwe wiadomości" - recenzja

Współpraca barterowa / prezent


Vi Keeland, Penelope Ward "Zgryźliwe wiadomości" - recenzja


Duet Vi Keeland i Penelope Ward nie przestaje mnie zaskakiwać swoją pomysłowością. "Zgryźliwe wiadomości" to kolejna książka autorek, która zrobiła na mnie piorunujące wrażenie.

Ostatnio ponownie wróciłam do codziennego czytania. Nazbierało mi się trochę książek, tak więc każdego dnia poznaję się z inną historią. Niektórych z Was może to dziwić, ale historie wychodzące spod pióra tych autorek "wciągam" za pierwszym podejściem. Tym razem również tak się stało. O czym opowiada książka "Zgryźliwe wiadomości" autorstwa Vi Keeland i Penelope Ward?

Wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby narzeczony Charlotte Darling, Todd, nie okazał się niewiernym sukinsynem. Charlotte po zamążpójściu z pewnością zmieniłaby się w nadętą snobkę, a potem żyłaby długo i szczęśliwie. Todd jednak zerwał zaręczyny i suknia ślubna z najnowszej kolekcji Marchesy była już niepotrzebna. Szczęśliwie można ją było odsprzedać w sklepie na Upper East Side. Butik oferował setki sukni ślubnych, a każda z nich miała własną historię — jedna z nich sprawiła, że złamane serce Charlotte zapragnęło prawdziwej miłości. Najbardziej na świecie.

Reed Eastwood był mroczny, seksowny i onieśmielający. Ale także cyniczny i arogancki. Przez butelkę wina, Facebooka i dziwne zrządzenie losu Charlotte została jego pracownicą. Dla nikogo nie było tajemnicą, że mężczyzna nie znosił swojej asystentki od pierwszego dnia. Był dla niej wredny i bezwzględnie wymagający. Nikt jednak nawet się nie domyślał, że w głębi ducha blondwłosa piękność o niebieskich oczach spodobała mu się o wiele bardziej, niż chciałby przyznać. Intrygowała go. Fascynowała. Nagle odżyły w nim uczucia, które umarły wraz z tamtą historią. Razem z odejściem Allison...

Vi Keeland, Penelope Ward "Zgryźliwe wiadomości" - recenzja


Na samym początku tej historii poznajemy Charlotte - główną bohaterkę. Nie całe 3 miesiące wcześniej rozeszła się ze swoim narzeczonym, jednak do dziś przeżywa rozstanie - a raczej jego okoliczności. Nakryła niewiernego partnera na zdradzie na gorącym uczynku, co jest dla niej ogromnym ciosem prosto w serce i upokorzeniem. 

Pewnego dnia podczas zakupów w Second Handzie wpadła w jej oko piękna suknia ślubna zdobiona piórami. Postanawia ją przymierzyć i zobaczyć jak by w niej wyglądała. W przymierzalni okazuje się, że strój jest na nią o rozmiar za mały. Znajduje w niej liścik na niebieskim papierze. Na wierzchu kartki widniał napis: "Spod pióra Reeda Eastwooda", a wewnątrz słowa, które urzekły ją od razu po przeczytaniu:
Dla Allison, "Powiedziała: Wybacz mi, że jestem marzycielką", a on ujął jej dłoń i odrzekł: "Wybacz, że nie zjawiłem się wcześniej, by marzyć z tobą". - J. Iron Ward. Dziękuję, że spełniasz moje marzenia. Twój ukochany, Reed.
Liścik sprawił, że Charlotte w jednej chwili zaczęła z powrotem wierzyć w prawdziwą miłość i to, że istnieją jeszcze mężczyźni, którzy potrafią kochać i wiernie trwać przy swojej wybrance. Przez tą karteczkę dziewczyna postanawia iść za głosem serca i nabyć sukienkę.


Vi Keeland, Penelope Ward "Zgryźliwe wiadomości" - recenzja

Nasza bohaterka jest aktualnie w ciężkiej sytuacji życiowej. Po rozstaniu z narzeczonym rezygnuje z pracy w jego firmie i nie może znaleźć sobie nic stałego. Bardzo przeżywa ten fakt i ciężko jest jej wiązać koniec z końcem. Podczas piątkowego wieczoru dziewczyna kusi się na butelkę wina i postanawia poserfować trochę w sieci. Przegląda sobie facebooka gdy trafia na zdjęcie jej byłego narzeczonego z jakąś kobietą.Na domiar złego pod zdjęciem ogłaszają oni swoje zaręczyny, a kobieta ma na sobie pierścionek, który kiedyś należał do Charlotte. Dziewczyna z rozpaczy upija się i robi coś bardzo głupiego...

Nie zdradzę Wam dalszej części historii ponieważ nie chcę spoilerować. Podpowiem Wam tylko, że pod wpływem alkoholu dziewczyna robi coś co sprawia, że jej drogi krzyżują się z drogami Reeda Eastwood'a. Historia jest dość zabawna, chociaż z drugiej strony patrząc, można ocenić ją na dziecinną. Mi jednak przypadła do gustu.

Przybliżę Wam jednak trochę głównych bohaterów. 

Charlotte ma 27 lat, a czasem zachowuje się jak nastolatka. Często zachowuje się irracjonalnie, ma szalone pomysły i z czasem zaczyna działać bardzo spontanicznie. W tym wszystkim jednak jest bardzo naturalna i to sprawia, że da się ją lubić. Przyznam, że trochę przypomina mi mnie kiedy byłam trochę młodsza i chyba przez to byłam bardzo ciekawa jak potoczą się jej losy.

Reed Eastwood jest bardzo pewny siebie i arogancki. Poznajemy go w momencie, kiedy nie jest zbyt miły dla Charlotte i wylewa on na nią swoje złości. Bardzo mi się to nie spodobało, dlatego też nie do końca byłam do niego przekonana. Po przeczytaniu 2/3 książki powoli zaczęłam go lubić i rozumieć jego zachowania. Powoli odkrywamy jego sekrety i historię, która również nie była kolorowa.


Opowieść, która rozpoczęła się w tak niecodzienny sposób, nie może zakończyć się cukierkowym happy endem. Dwa zranione serca pochodzące z zupełnie innych światów nie mogą tak po prostu się spotkać i obdarzyć uczuciem. Przedzieranie się przez skorupę zgorzknienia i gniewu miewa przykre konsekwencje. Mimo to Charlotte postanawia zaryzykować. Chce przecież prawdziwej miłości. Tylko czy krucha sympatia jest w stanie przetrwać aż tyle obraźliwych słów i uwłaczających gestów?

Czy naprawdę chcesz poznać koniec tej historii?


Kolejny raz duet Keeland i Ward sprawił, że odleciałam podczas czytania ich książek i pochłonęłam ją za pierwszym podejściem. Książka pisana jest językiem prostym i czytelnym, więc nawet osoby, które dopiero zaczynają czytać - nie będą miały z nią problemu. Podzielona jest na działy w których narratorami są główni bohaterowie, dzięki czemu możemy lepiej poznać ich uczucia, obawy czy pragnienia. Ta historia wywarła na mnie ogromne wrażenie i chętnie ją Wam polecę, bo jestem pewna, że porwie Was i pozwoli odprężyć się podczas któregoś zimowego wieczoru. Wbrew pozorom nie jest to zwykły romans, jest to historia opowiadająca o prawdziwej przyjaźni między kobietą, a mężczyzną, która przeradza się w ogromne uczucie. Oprócz tego, autorki poruszają w niej temat choroby - stwardnienia rozsianego, które jest przyczyną pewnych zachowań jednego z bohaterów. 

Recenzje innych książek tych autorek:


Penelope Ward "Gentleman numer dziewięć" - recenzja książki

Współpraca barterowa / prezent


Penelope Ward "Gentelman numer dziewięć" - recenzja książki

"Gentleman numer dziewięć", to kolejna książka spod pióra jednej z moich ulubionych autorek - Penelope Ward. Twórczość autorki poznałam już jakiś czas temu i bardzo często sięgam po jej nowości. Czy ta pozycja przypadła mi do gustu?

Playboy, mózgowiec i piękna dziewczyna dorastali razem jako trójka dobrych przyjaciół. Któregoś dnia chłopcy zawarli pakt: żaden z nich, ani Rory, ani Channing, nigdy nie zwiąże się z Amber. Dla nich zawsze będzie wyłącznie przyjaciółką. Jednak gdy Channing wyjechał do college’u, Rory zerwał umowę: on i Amber zostali parą. Po wielu latach chłopak porzucił ukochaną. Zraniona dziewczyna postanowiła, przynajmniej na jakiś czas, dać sobie spokój z mężczyznami. I wtedy w jej życiu ponownie pojawił się Channing. Poprosił o przysługę — potrzebował pokoju na kilka miesięcy. Ona akurat dysponowała wolnym pomieszczeniem, zgodziła się je wynająć.

Dawny playboy i kobieciarz okazał się wspaniałym współlokatorem. Potrafił słuchać. Wiedział, kiedy przynieść butelkę wina i jak przygotować wyśmienity lunch. Do tego wyglądał naprawdę bosko. Zamiast zdradzić Amber swoje skrywane uczucia, zdecydował się po prostu być blisko niej i otoczyć ją delikatną opieką, by wkrótce znów ktoś jej nie skrzywdził. Nic więc dziwnego, że gdy któregoś wieczoru wrócił z pracy i przez kompletny przypadek zajrzał do laptopa współlokatorki, zrozumiał, że nie może stać z boku.

Amber skontaktowała się z ekskluzywną agencją wynajmującą mężczyzn do towarzystwa. Wybrała kogoś, kto figurował w spisie jako Gentleman Numer Dziewięć. Napisała do niego długą i szczerą wiadomość, którą przez roztargnienie pozostawiła na komputerze. Channing ją odczytał, a jego obawy o bezpieczeństwo przyjaciółki sięgnęły zenitu. Postanowił działać.

Podszył się pod męską prostytutkę i rozpoczął ryzykowną grę. Dowiedział się o sprawach, o których Amber nigdy mu nie mówiła, i — wciąż jako Gentleman Numer Dziewięć — umówił się z nią na randkę w hotelu. Co się wydarzy, gdy prawda wyjdzie na jaw?
Nie każdy zasługuje na drugą szansę...

Penelope Ward "Gentleman numer dziewięć" - recenzja książki


Historia nieco przypomina mi jakiś film - tylko nie mogę skojarzyć cóż to takiego było. Paczka przyjaciół, przysięgi, romanse... Bardzo zaciekawiła mnie ta opowieść, dlatego postanowiłam się na nią skusić. Autorka pisze praktycznie same bestsellery więc potrafię w ciemno zamówić sobie jakąś jej książkę i tak naprawdę nigdy nie byłam zawiedziona. Jej książki wyróżniają się ciekawymi historiami, oryginalnymi bohaterami oraz nutką pikanterii. Wydaje mi się, że większość kobiet takich jak ja, lubi czasem sięgnąć po taką literaturę. 

Głowna bohaterka Amber leczy złamane serce po rozstaniu z Rory'm. W tym czasie w jej życiu ponownie pojawia się dawny przyjaciel z paczki - Channing, który pyta ją o wolny pokój. Dziewczyna proponuje mu wspólne zamieszanie. Mężczyzna postanawia naprawić relacje z Amber, którą darzył kiedyś wielkim uczuciem, jednak nie chciał stawać na drodze miłości jej i Rory'ego. Czy dziewczyna da szansę Channingowi? Czy jest w stanie otworzyć swoje serce na coś nowego? Czy z jej życia na pewno zniknął już Rory? Zanim sięgniecie po tę książkę, musicie przygotować się na niezły rollercoaster, który z z Waszymi uczuciami zrobi co tylko chce. Znajdziecie tu również pełno humoru, oraz bohaterów, których pokochacie od razu. 

Narracja w tej książce jest pierwszoosobowa. Każdy z bohaterów opowiada o swoim punkcie widzenia, dzięki czemu możemy poznać ich myśli, obawy czy uczucia. Tak pisane książki sprawiają, że łatwiej mi poznać bohaterów, wczuć się w ich życie i lepiej ich zrozumieć. Czyta się je również o wiele szybciej. Ta historia opowiada o prawdziwej przyjaźni i miłości dwojga ludzi, która poddawana jest wielu próbom. To tak jak w prawdziwym życiu. Nigdy nie jest kolorowo - a kiedy nam się tak wydaje, to zawsze coś się wydarzy. Ludzie na co dzień borykają się z rożnymi problemami i tak jest również w tej historii. Nie jest to cukierkowa historia z przerysowanym i idealnym życiem. 
Idealnie sprawdzi się na wolny zimowy wieczór i sprawi, że oderwiesz się od rzeczywistości. 

Znacie już twórczość tej autorki? Jakie są Wasze ulubione książki?

Penelope Ward "Daddy Cool" - recenzja książki

Współpraca barterowa / prezent


Penelope Ward "Daddy Cool" - recenzja książki

Często wspominam, że uwielbiam twórczość Pelenope Ward. Tym razem historia, która trafiła w moje ręce o tytule "Daddy Cool" trochę mnie rozczarowała. Dlaczego? O tym za chwilę.

Zacznę może od fabuły książki i opisu ze strony wydawnictwa:

Jeśli istnieje coś, czego absolutnie nie powinna robić nauczycielka najmłodszych klas elitarnej katolickiej szkoły, to z pewnością jest to nawiązywanie intymnych relacji z ojcem swojego ucznia. Nawet jeśli jest najbardziej seksownym i pociągającym mężczyzną świata, a do tego zrobił dosłownie wszystko, co było w jego mocy, by zapisać swojego syna właśnie do tej szkoły i tej klasy. Surowych zasad nie wolno bezkarnie łamać.

Wiele lat wcześniej Mackenzie Morrison i Francesca O’Hara byli najlepszymi przyjaciółmi. Zrodziło się między nimi uczucie, lecz Mack nagle odszedł, łamiąc serce Frankie. Wydawało się, że to definitywny koniec. Ona spełniła swoje marzenie: została nauczycielką, a w jej życiu pojawił się ktoś ważny. Jednak Mack i Frankie nie umieli i nie chcieli o sobie zapomnieć. Łączyły ich niedokończone sprawy z przeszłości. Kiedy więc na początku nowego roku szkolnego w klasie pojawił się Mack z kilkuletnim synem, Frankie od razu zrozumiała, że czeka ją trudny wybór między uczuciem a obowiązkiem.

"Daddy Cool" to pełna humoru i uroku opowieść o miłości, która nie chciała odejść do przeszłości. A także o drugiej szansie i odwadze wykraczania poza ustalone schematy. To również historia o wybaczeniu. Mack i Frankie wydają się sobie przeznaczeni od zawsze. Prędko się jednak przekonują, że powrót do ukochanej osoby może być bardzo trudny. Wymaga bowiem cierpliwości, zaufania i poświęcenia. Niezakończone sprawy sprzed lat mogą przynieść gorycz i łzy, ale szczerość ma cudowną moc uzdrawiania zranionych serc!

Los czasami daje drugą szansę. Nie strać jej ponownie!

Penelope Ward "Daddy Cool" - recenzja książki

Ta książka przeleżała trochę czasu na mojej półce. Czemu? Nie podoba mi się jej wygląd i przez to nie mogłam się za nią zabrać. Tak - wiem, nie ocenia się książek po okładce - jednak to było silniejsze ode mnie. Dałam jej jednak szanse ze względu na fakt, kto ją napisał. W końcu Penelope Ward jeszcze nigdy mnie nie zawiodła swoją pomysłowością i tworzeniem niesamowitych historii. Kiedy w się na nią zdecydowałam, okazało się, że tym razem nie do końca trafiła w mój gust.

Główna bohaterka to Francesca, która jest nauczycielką w elitarnej szkole katolickiej. Wydawać by się mogło, że taka osoba powinna być skromna i dawać przykład innym. Szczerze mówiąc, to jest bardzo sympatyczną osobą i ma dobre serce, chociaż przykładną kobietą nie jest. Decyduje się na krok w bok - zdradzając swojego chłopaka z kimś zupełnie innym. Dodatkowo swojego chłopaka nie darzyła zbyt mocnym uczuciem. Osobiście bardzo nie lubię takich kobiet czy mężczyzn, więc być może przez to mam jakiś niesmak do tej historii. Drugi z bohaterów to Mackenzie - mężczyzna, który postanawia wysłać swojego syna do do szkoły katolickiej. Szybko zyskuje tam miano "Daddy Cool" ze względu na fakt, że jest bardzo przystojny i dobrze zbudowany. Nie może sobie poradzić jednak z pewnymi wydarzeniami sprzed 8 lat. 

Jak możecie się domyślić relacje między Francescą i Mackenzie robią się bardzo "pokręcone". Uczucie pomiędzy nimi narasta i widać było jaka jest tam chemia. Zabrakło mi jednak tu czegoś, co by sprawiło, że odleciałabym razem z nimi w chmury. Mam wrażenie, że tym razem autorce coś poszło nie tak, bo zwyczajnie wynudziłam się przy tej historii, a przynajmniej przy 2/3 opowieści. Pod koniec robi się trochę ciekawiej, autorka porusza też wiele innych tematów jak sama miłość - bo jest w niej poruszony problem zaburzeń OCD, nieśmiałości i wycofania się niektórych dzieci czy fakt, że rodzic dla swojego dziecka jest w stanie zrobić bardzo dużo i wiele poświęcić. Żeby nie to - książka z pewnością szybko została by przeze mnie zapomniana. 

Tym razem mnie nie porwało, ale nie żałuję, że po nią sięgnęłam. Czasem trzeba przeżyć rozczarowanie, żeby później nas coś pozytywnie zaskoczyło - mam nadzieję, że niedługo tak będzie.

Vi Keeland & Penelope Ward "Zbuntowane serce" - recenzja

Współpraca barterowa / prezent


Vi Keeland & Penelope Ward "Zbuntowane serce" - recenzja

Czy pamiętacie moją recenzję książki "Zbuntowany dziedzic"? Całkiem niedawno o niej pisałam i obiecałam wrócić z recenzją kolejnego tomu. Od lipca jest on w moim domu, ale musiałam nadrobić zaległości książkowe i ta niestety musiała poczekać. Dziś wracam do Was z jej recenzją.


Opis książki ze strony wydawnictwa:

Piękne lato w Hamptonie i gorący romans wydają się przepisem na idealne wakacje. Wiadomo jednak, że zakochać się w najbardziej nieodpowiednim facecie na ziemi, wytatuowanym twardzielu bez skrupułów, który jest dziedzicem bajecznej fortuny, to prosić się o duże kłopoty. Mądre dziewczyny o tym wiedzą. Gia również wiedziała, mimo to z pełną świadomością wplątała się w skomplikowaną relację, z której trudno wyjść bez ran.

Uczucie, które niespodziewanie narodziło się między nią a Rushem, okazało się czymś mocniejszym od zwykłej letniej miłostki, lecz nie było im dane po prostu cieszyć się swoją miłością. Musieli zmierzyć się z cierpieniem i dokonać trudnych wyborów. Druga część tej historii nie przyniesie cudownego rozwiązania narastających problemów pary. Konsekwencje jednorazowej przygody z Harlanem będą dla dziewczyny dużo poważniejsze niż niespodziewane macierzyństwo. Jak mocny okaże się związek Gii i Rusha?

W Zbuntowanym sercu sprawy znacznie się komplikują. Gia i Rush stoją na rozdrożu. Chociaż się kochają i tęsknią za sobą, pomiędzy nimi wyrasta mur niedopowiedzeń i zawiedzionego zaufania. Tęsknota miesza się z rozpaczą, miłość z gniewem. Każde kolejne wydarzenie zdaje się niweczyć szansę na szczęśliwe zakończenie. Oto jak kosztowna i trudna do odkupienia może być chwila zapomnienia!

Jak sprawić, by znów zwyciężyła miłość?


Vi Keeland & Penelope Ward "Zbuntowane serce" - recenzja


Życie naszej głównej bohaterki zmienia się o 180 stopni przez jedną noc z nieznajomym mężczyzną. Niestety, jak to w życiu bywa - musi ponieść tego konsekwencje i zmierzyć się ze skutkami tego "wybryku". Rush z kolei, staje przed trudnym życiowym wyborem i tak na prawdę nie wie czy da radę odnaleźć się w tej trudnej sytuacji... 

Dziewczyna udaje się na imprezę urodzinową brata Rusha. Nasz bohater nie jest szczególnie zadowolony ze spotkania z Elliottem (bo tak ma na imię) i szczerze go nienawidzi. Już na samym przyjęciu, na widok jednego z mężczyzn Gia doznaje szoku i aż wiruje jej w głowie. Okazuje się, że przyrodni brat mężczyzny Elliott, to nikt inny jak Harlan - mężczyzna z którym zaszła w ciążę, podczas przygodnej nocy. Dziewczyna nie mówi o tym dla swojego partnera od razu...

Kiedy w końcu za namową ojca wyjawia mu prawdę - on już wie. Dowiedział się o tym bezpośrednio od Elliotta. Przyrodni brat zdążył już pochwalić się o przygodnym seksie z Gią. Nie wie tylko, że jest ojcem jej dziecka. Jak możecie się domyślić - Rush nie kryje zaskoczenia tym faktem i jest bardzo zdenerwowany. Owszem, zgodził się wychowywać nie swoje dziecko, jednak nie miał pojęcia, że jest ono potomkiem jego największego wroga i przyrodniego brata za razem. Odsuwa się od dziewczyny i nad ich związkiem wiszą czarne chmury. Dodatkowo w tym samym czasie umiera bardzo ważny mężczyzna w jego życiu. Był dla niego jak ojciec, więc Rush udaje się na jego pogrzeb. Tam spotyka swoją dawną miłość - Beth. Jak myślicie - czy kobieta sprawi, że jego dawne uczucia odżyją? Czy Rush skusi się i zapomni o Gii? Co z ojcem dziecka? O tym Wam nie powiem, bo bez sensu było by zachęcać Was do sięgnięcia po tę książkę.

Podoba mi się fakt, że w tej pozycji poruszany jest temat wychowywania nie swojego dziecka. Jak wiecie, sama jestem w takiej sytuacji, że mój mąż - nie jest ojcem mojego syna, więc temat jest mi bardzo bliski. Taka decyzja wymaga od mężczyzny dużej odpowiedzialności, opiekuńczości i niesamowicie dobrego serca. Nie każdy potrafi wychowywać obce dziecko tak, aby nie czuło się one nieswojo. A to jak ono się czuje - jest najważniejsze.

Jeśli chodzi o historie pisane przez duet Keeland&Ward, to za każdym razem jestem zadowolona. Pisane są prostym językiem, zachęcają do czytania, a same książki czyta się jednym tchem. To takie historyjki dla Pań, które lubią się zrelaksować przy "babskiej książce". Jeśli więc szukacie egzemplarzy, które niesamowicie wciągną i pozwolą Wam odlecieć w nieznane - to polecam Wam tą serię. Obiecuję, że dzięki niej przeżyjecie masę emocji - od śmiechu po mega wzruszenie i łzy. 

Za możliwość przeczytania książki dziękuję wydawnictwu EditioRed. 

Vi Keeland & Penelope Ward "Romans po brytyjsku" - recenzja

Współpraca barterowa / prezent


Vi Keeland & Penelope Ward "Romans po brytyjsku" - recenzja


Coraz częściej wracam do Was z recenzjami książek duetu Keeland&Ward, jednak to za sprawą faktu, że jestem ich miłośniczką. Te dwie autorki w świetny sposób przekazują swoim czytelniczkom swoje historie i nie sposób się od nich oderwać. Co tym razem nam zaserwowały?

Swoją recenzję zacznę od opisu fabuły książki ze strony wydawnictwa. To właśnie on sprawił, że postanowiłam skusić się na ten tytuł :)

Kiedy jesteś wdową po trzydziestce i samotnie wychowujesz ośmioletniego syna, musisz temu zadaniu podporządkować wszystkie plany, aspiracje i marzenia. Już podołanie codziennym obowiązkom staje się sporym wyzwaniem. Kolejny mężczyzna w życiu? Cóż... oni raczej nie są zainteresowani związkiem z kobietą z dzieckiem. Dlatego samotna matka nie powinna mieć większych nadziei na znalezienie odpowiedniego i odpowiedzialnego faceta, z którym stworzy szczęśliwą rodzinę, prawda?

Czytając ten kawałek opisu czułam się jakbym czytała o sobie. Dlaczego? Kiedy mój syn miał trzy lata, postanowiłam rozwieźć się z jego ojcem i wyprowadziłam się z naszego wspólnego mieszkania. Fakt faktem nie zostałam wdową, ale nasze rozstanie spowodowało podobne skutki w moim życiu osobistym. Nie miałam w głowie szukania sobie kogoś nowego, a kiedy przychodziły mi do głowy takie myśli to ganiłam się za nie. Czemu? Jaki facet zechce spotykać się z kobietą po przejściach z dodatkowym bagażem jakim jest jej dziecko. Jeśli taki by się znalazł, to czy będzie odpowiednim kandydatem? Czy będzie na tyle odpowiedzialny aby móc wkroczyć w taki związek?

Bridget Valentine doskonale zdaje sobie z tego sprawę i choć wpadli sobie w oko z Simonem Hogiem, młodym i wyluzowanym lekarzem, postanawia trzymać go na dystans. Zwłaszcza że wymiana ich pierwszych spojrzeń nastąpiła w niecodziennych okolicznościach: przy usuwaniu haczyka wędkarskiego z pośladka kobiety. Zaraz potem okazało się, że przystojny doktor będzie przez kilka miesięcy jej współlokatorem. Ich zamieszkanie pod jednym dachem sprzyja poznawaniu się, żartom i... wspólnemu czytaniu książek. Napięcie wzrasta, uczucia nabierają głębi. Tyle tylko że Simon na pewno nie jest odpowiednim mężczyzną dla Bridget...

Vi Keeland & Penelope Ward "Romans po brytyjsku" - recenzja

Jak możecie się domyślić, między tym dwojgiem zaiskrzy. Na początku Bridget ma pewne opory, bo chyba nie do końca pogodziła się ze śmiercią męża. Skupia się na pracy i wychowywaniu swojego syna. W książce tak na prawdę mało jest informacji na temat głównej bohaterki, pod koniec opowieści ona sama wiele się o sobie dowiaduje. Natomiast jeśli chodzi o Simona, to jest zupełnie inaczej. Jest to typowy facet, który nie ma w głowie zakładania rodziny, szukający przygód bez zobowiązań. W książce dowiemy się dlaczego mężczyzna ma taki pogląd na życie - jest trochę urywków z jego przeszłości, które spowodowały takie myślenie. 

Książki tego typu można nazwać "przewidywalnymi", chociaż nie wszystko da się przewidzieć. Zachowania bohaterów, sytuacje które im się przytrafiają wywołują w osobie czytającej masę emocji - czasem nawet sprzecznych. W jednej chwili kogoś uwielbiasz, a w drugiej masz ochotę "skopać" jej tyłek. Historia opowiedziana jest z dwóch perspektyw - Bridget i Simona, dzięki czemu możemy dowiedzieć się więcej na temat danej sytuacji i ich myśli. Wydaje mi się, że to najsłabsza książka tego duetu, którą miałam okazję przeczytać. Brakuje mi większego obrazu życia naszej bohaterki. Mimo wszystko jestem zadowolona z lektury i chętnie kolejny raz sięgnę po coś co wyjdzie spod pióra tych dwóch autorek.


Dziękuję Wydawnictwu EditioRed za możliwość otrzymania egzemplarza do recenzji.


Poniżej zostawiam Wam linki do innych książek tych autorek, które recenzowałam na swoim blogu:

Vi Keeland & Penelope Ward - "Zbuntowany dziedzic" - recenzja

Współpraca barterowa / prezent

We wpisie pojawia się link sponsorowany 


Vi Keeland & Penelope Ward - "Zbuntowany dziedzic" - recenzja

Duet Keeland & Ward coraz częściej pojawia się w moich zbiorach książkowych. Uwielbiam twórczość tych autorek i często wracam do Was z recenzjami kolejnych książek. Dziś nie jest inaczej. 24 kwietnia swoją premierę miała kolejna ich powieść - "Zbuntowany dziedzic" i dziś przychodzę do Was z jej recenzją.


Zacznijmy od zarysu fabuły:

Gia to zwariowana, młoda kobieta, która jest początkującą autorką romansów. W Hampton wynajmuje mieszkanie razem z innymi lokatorami i próbuje skupić się i znaleźć pomysły na pisanie swoich powieści. Któregoś razu jej współlokatorka Railey prosi ją o pomoc w postaci zastępstwa w pracy. Railey pracuje jako barmanka. Gia, mimo tego iż nie posiada umiejętności w sporządzaniu drinków - zgadza się. Nie chce zawieźć swojej koleżanki oraz potrzebuje przypływu gotówki. Podczas pracy obsługuje jednego z obserwujących ją mężczyzn. Wychodzi jej to bardzo nieporadnie, a mężczyzna okazuje się szefem jej koleżanki. Wychodzą z tego nie lada kłopoty - Rush, bo tak ma na imię przełożony - wyrzuca Gię z lokalu i zwalnia jej koleżankę. Od ochroniarza dowiaduje się, że jedna z jego hostess zrezygnowała z pracy i nie ma na to miejsce nikogo na zastępstwo. Składa propozycję dla Gii - w zamian za pomoc - obiecuje przywrócić koleżankę na stanowisko pracy. Dziewczyna zgadza się i tu zaczyna się tak na prawdę cała historia.

Jeśli chodzi o bohaterów, to warto Wam ich przedstawić. Rush czyli Heathcliff Rushmore jest piekielnie bogaty, przystojny, jednak do życia ma raczej szorstkie podejście. Nie wyobraża siebie w jakimś związku i śmiało można powiedzieć o nim "dupek". Na zewnątrz jego ciało pokryte jest licznymi tatuażami, ale w środku kryje się (jak się później okazuje) dobre serce. Gia, to bardzo uczynna i zaradna kobieta. Jest jednak bardzo charakterna - umie odpyskować i dociąć. Te dwie osoby różnią się niesamowicie, można rzec że są jak ogień i woda - dwa przeciwieństwa. Jak możecie się domyślić - przy takim duecie ciężko o nudę i będzie między nimi iskrzyć.

Vi Keeland & Penelope Ward - "Zbuntowany dziedzic" - recenzja

Kobieta mimo uprzedzenia do Rusha decyduje się zostać w barze i wykonać zleconą jej pracę. Bardzo szybko okazało się, że w krótkim czasie mocno zbliżyła się do szefa. Wbrew pozorom - ten twardy i arogancki typ okazał się kimś zupełnie innym. Pod maską, którą nosi, znalazła oblicze wspaniałego mężczyzny. Od początku wiedziała, że związek z kimś takim nie ma prawa bytu, a sam Rush powiedział jej, że nie ma zamiaru wiązać się na dłużej. Jej uczucie z dnia na dzień stawało się coraz głębsze i mocniejsze, chociaż wiedziała, że mogą wyniknąć z tego wielkie kłopoty...

Książka ta na początku wydawała mi się zwykłym romansem. Jednak z każdą przeczytaną stroną zaczynałam zmieniać zdanie. Poruszane jest w niej kilka ważnych tematów takich jak przyjaźń, miłość, poświęcenie czy rodzina. Rush ma za sobą nieciekawe dzieciństwo, a kontakty z ojcem nie są najlepsze. Tak na prawdę, to nie ma pojęcia co znaczy posiadanie kogoś takiego jak "tata". Mężczyzna boi się, że powtórzy błędy swojego ojca i to powoduje jego blokadę w angażowaniu się w związki. Czy Gii uda się to zmienić?

Vi Keeland & Penelope Ward - "Zbuntowany dziedzic" - recenzja


Autorki w ciekawy sposób potrafią budować napięcie, a koniec książki sprawił, że zaniemówiłam. Nie mam pojęcia jak potoczą się dalsze losy tych dwojga, ale jednego jestem pewna - będzie się działo! Przy tej książce nie ma mowy o nudzie, a czytanie idzie błyskawicznie - na kilka godzin człowiek odpływa i przenosi się do świata tych dwojga. Premiera drugiej części książki już, albo dopiero 3 lipca, więc trochę czasu będę musiała żyć w niepewności... Mam nadzieję, że dam radę ;)

Skoro jesteśmy przy temacie książek, to chciałabym zapytać Was czy jeździcie na targi książkowe? Osobiście nie byłam jeszcze na żadnych, jednak od pewnego czasu bardzo mnie interesują. Marzę o tym aby pojawić się na takim evencie. Nie dość, że mogę kupić tam masę ciekawych książek, to wydawnictwa zapraszają autorów i można sobie z nimi porozmawiać, wziąć autograf czy zrobić zdjęcie. Chciałabym poznać kilku naszych pisarzy i mam nadzieję, że uda mi się zrealizować to marzenie wkrótce. Na takich targach każde stanowisko jest przygotowane w odpowiedni sposób, wyposażone między innymi w stojak na ulotki z którego możemy "się poczęstować" jedną z nich np. z zapowiedzią książki czy nowościami wydawniczymi. Dodatkowo takie stojaki są produkowane w przeróżnych kształtach i wzorach i potrafią przepięknie ozdobić takie stanowisko i zachęcić potencjalnych klientów do zakupów. 


Znacie duet Keeland & Ward? Macie jakąś ulubioną powieść tych autorek? A może macie już za sobą lekturę "Zbuntowanego dziedzica"?


Penelope Ward "Napij się i zadzwoń do mnie" - recenzja

Współpraca barterowa / prezent


Penelope Ward "Napij się i zadzwoń do mnie" - recenzja


Czy spotkaliście się kiedyś ze stwierdzeniem, że pijany prawdę powie? Coś w tym jest i o tym przekonała się bohaterka książki Penelope Ward "Napij się i zadzwoń do mnie". Dziś chcę Wam trochę o niej opowiedzieć i być może przekonać do przeczytania.

Rana Saloomi, piękna i bystra tancerka brzucha, któregoś wieczoru przypomniała sobie jak to było, kiedy była zakochaną smarkulą. Razem z rodzicami mieszkała u Państwa Roderick, którzy mieli przystojnego syna Landona. Mieszkanie było garażem przy domu tej bogatej rodziny. Niestety w pewnym momencie zostali wyrzuceni z lokum i Rana z rodzicami wyprowadziła się na drugi koniec stanu. Od tamtej pory nie miała kontaktu z Landonem w którym była zakochana. Tego wieczoru, kiedy wypiła zbyt dużo trunku, nabrała odwagi i postanowiła znaleźć mężczyznę i do niego zadzwonić. W przypływie chwili robi to i zaczyna z nim rozmawiać. W pewnym momencie zdaje sobie sprawę z tego, że robi błąd i rozłącza się... Mężczyzna jednak oddzwania i tak zaczyna się historia tych dwojga.

Okazało się, że Landon wcale nie zapomniał o Ranie, na którą mówił RANA BANANA, jednak nie zdradza kobiecie czemu nie postanowił jej odszukać. Powiedział również, że to nie jego rodzice wyrzucili jej rodzinę z mieszkania, a wyprowadzili się sami bez słowa. Po kilku rozmowach okazuje się, że takich niedopowiedzeń jest więcej. Kobieta też nie chce mówić Landonowi o swoich tajemnicach, a co najciekawsze - nie chce pokazać mu swojej twarzy. Oboje nadal coś do siebie czują, a ich rozmowy przez telefon stają się codziennością. Na spotkanie nie są jeszcze gotowi, a raczej ona...boi się pokazać mu jak teraz wygląda.

Wszystko zmienia się, kiedy Landon nie odbiera telefonu, a robi to jego kolega. Informuje kobietę, że mężczyzna miał wypadek w skate parku i leży w szpitalu. Rana nie zastanawia się i postanawia do niego lecieć. Nie przebierając się ze stroju do tańca brzucha wsiada do samolotu i leci do Landona. Jak zareagował mężczyzna kiedy zobaczył naszą bohaterkę? Czy ich uczucia okazały się prawdziwe? 

Penelope Ward "Napij się i zadzwoń do mnie" - recenzja


Oboje skrywają też pewne tajemnice. Na początku boją się o nich mówić, ponieważ nie chcą się stracić, jednak ukrywana prawda nie daje im spokoju. W końcu przychodzi moment w którym wyznają sobie prawdę. Prawda okazuje się bardzo szokująca i trudna, jednak starają się wzajemnie zrozumieć. 

Napięcie rośnie. Pożądanie buzuje. W obojgu rodzi się przeczucie, że zawsze należeli do siebie. Jak jednak zaufać komuś, kto boi się szczerości?

W książce znajdziecie wiele problemów dzisiejszych czasów. Jest przepełniona przeróżnymi uczuciami: od nienawiści do bezgranicznej miłości. Dowiecie się o skrywanych od lat tajemnicach i reakcjach bliskich na poznanie prawdy. Kolejna pozycja tej autorki, która mnie zachwyciła i sprawiła, że mam ochotę wykupić jej wszystkie dostępne dzieła. Idealna na relaksujący wieczór, w sam raz na jedno podejście. Jeśli podobnie jak ja lubicie takie babskie książki, które potrafią wycisnąć łzy podczas czytania, to ta pozycja będzie dla Was idealna. Bo tak! Popłakałam się na sam koniec. Tyle emocji, takie zakończenie!

Instagram