Ewa Zdunek "Mediatorka" - recenzja

Współpraca barterowa / prezent

We wpisie pojawia się link sponsorowany 


Ewa Zdunek "Mediatorka" - recenzja książki

Pasjonująca powieść o przedstawicielce tak mało znanego zawodu - mediatorce sądowej, pełna przejmujących historii z sal sądowych, oparta na zawodowych doświadczeniach autorki. Tak zapowiada się książka z którą do Was dziś przychodzę. "Mediatorka" Ewy Zdunek, to poruszająca, chociaż momentami też zabawna opowieść o kobiecie, która pomaga innym rozwiązywać ich problemy, ale również musi stawić czoła własnym...

Marta Kołodziej, to mediatorka sądowa. Prowadzi własne biuro mediatorskie, jest rozwódką i matką dwóch córek. Mimo przejść, ma dość poukładane życie, które zaburzają jedynie złe kontakty z rodzicami, oraz praca, która zajmuje jej większość czasu. W książce spodobało mi się to, w jaki sposób autorka opisuje zawód mediatora - w świetny sposób przybliżyła nam jak wygląda on naprawdę. Osoba zajmująca się rozwiązywaniem problemów innych osób musi mieć w sobie ogrom empatii, zrozumienia drugiego człowieka, oraz umiejętności radzenia sobie z przeróżnymi zachowaniami innych osób. 

Ewa Zdunek "Mediatorka" - recenzja książki

I fajnie było by, gdyby główna bohaterka - mediatorka, potrafiła poradzić sobie z własnymi problemami. Jej były mąż Cezary staje się "pupilkiem" jej matki, a ta oskarża swoją córkę o rozpad małżeństwa, niezdecydowanie i złe podejście do wychowywania dwóch córek. Marta niestety musi znosić taką napiętą sytuację, ponieważ kiedy jest w pracy, to właśnie jej matka opiekuje się dziewczynkami. Czytając to, zastanawiałam się jak ja zachowałabym się w takiej sytuacji. Nie wiem, czy powierzałabym swoje dzieci komuś, kto mimo, że jest mi bliski - to nie ma dobrego zdania o mnie i moim podejściu do życia. Wywołało to we mnie masę smutku, a nawet zdenerwowania. 

Całe życie Marty zmienia się, kiedy ulega ona wypadkowi. Zostaje potrącona przez samochód - a raczej, ktoś specjalnie w nią wjeżdża. Bohaterka nie widziała sprawcy, jednak podejrzenia padają na jej byłego męża...

Nie będę zdradzać Wam co dzieje się w tej książce, bo nie w tym rzecz. Jest to powieść obyczajowa, więc jak możecie się domyślać znajdują się tu wątki zabawne, przy których możemy się pośmiać, ale i smutne, przez które człowiek zaczyna zastanawiać się nad rożnymi sprawami.  Myślę, że osoby, które lubią takie historie - polubią tą książkę. Osobiście mam mieszane uczucia... Podczas czytania musiałam ją odłożyć, a dopiero po jakimś czasie wróciłam do niej, aby ją skończyć i powiem Wam, że trochę mnie męczyła. W pewnych momentach zdarzenia dało się przewidzieć, co mnie nudziło, ale były też sytuacje, że żałowałam że historia nie jest prawdziwa i w niej nie uczestniczę, bo niektórym bohaterom powiedziałabym co nie co. 

Ewa Zdunek "Mediatorka" - recenzja książki

Jeśli miałabym ją ocenić w skali od 1 do 10, to myślę, że dałabym jej 5 punktów. Nie do końca rozumiem pewne zachowania bohaterki i jej pogląd na macierzyństwo. Nie czuję się usatysfakcjonowana lekturą i, mimo że wiem, że już jest w księgarniach jej druga część, to nie jestem pewna czy chcę ją przeczytać. Jeśli lubisz zagmatwane historie, opowieści o problemach ludzi i książki obyczajowe, to ta pozycja może Ci się spodobać, jeśli nie - to po prostu ją omiń.

Według mnie książka jest średnia. Nie zachwyciła mnie i nie powaliła na kolana. Nie oznacza to jednak, że po książki tej autorki więcej nie sięgnę - zrobię to z pewnością, bo chcę sprawdzić jak czyta się inne jej powieści. 

Zegarek męski Pierre Ricaud - idealny na prezent dla niego

Współpraca barterowa / prezent

We wpisie pojawia się link sponsorowany 


Zegarek męski Pierre Ricaud -  idealny na prezent dla niego


Jeśli nie macie pomysłu na prezent dla mężczyzny - w większości przypadków sprawdzi się zegarek naręczny. W dzisiejszym wpisie chcę pokazać Wam model, na który zdecydowałam się, robiąc prezent dla mojego męża. Zegarek ten pochodzi ze sklepu zegarek.net.

Już nie raz wspominałam Wam, że mój mąż jest kolekcjonerem zegarków. Jak możecie się domyślać, jego kolekcja jest już całkiem pokaźna. Znajdują się w niej zegarki markowe, jak i te kupione w sieci za bezcen. Początkowo była to niewinna zabawa, która teraz przerodziła się w prawdziwą pasję. Mąż swoje zegarki trzyma w specjalnie zamówionych pudełkach, dba o nie i dopasowuje do swoich stylizacji. 

W zeszłym miesiącu pokazywałam Wam zegarek damski Rosefield, który zamówiłam dla siebie. Przy okazji tamtych zakupów, skusiłam się też na zegarek męski Pierre Ricaud. Dokładniej, jest to model P91086.115GQ. 

Zegarek męski Pierre Ricaud -  idealny na prezent dla niego

Zegarek męski Pierre Ricaud -  idealny na prezent dla niego

Jak widzicie na powyższych zdjęciach, model ten jest w kolorze złota. Kiedyś takie zegarki kojarzyły mi się wyłącznie ze starszymi mężczyznami, jednak od pewnego czasu wracają one do łask i noszą je również młodsi faceci. Ten model dostępny był w 4 wariantach kolorystycznych, jednak połączenie złota z miedzianą tarczą bardzo mi się spodobał i zdecydowałam, że to właśnie on powiększy kolekcję mojego męża.

Zegarek Pierre Ricaud posiada kwarcowy mechanizm z dwuletnią gwarancją. Koperta posiada wodoszczelność na poziomie 50m, co oznacza, że można brać w nim prysznic, myć ręce czy samochód. Należy jednak pamiętać, żeby podczas kontaktu z wodą nie wciskać guzików i nie używać pokrętła. Nie zaleca się też pływania mając go na nadgarstku. Koperta jest okrągła o wymiarach 40 mm x 9 mm. Wykonana ze stali z powłoką PVD. Co mnie zainteresowało w tym modelu, to fakt, że posiada szafirowe szkiełko. W specjalnej skali Mohsa otrzymuje ono aż 9 punktów, przy czym 10 punktów ma tylko diament. Dzięki temu szkiełko jest bardzo trudne do zarysowania i doskonale chroni tarczę zegarka.

Zegarek jest na bransolecie z zatrzaskowym zapięciem z zabezpieczeniem. Zatrzask wiąże trzy elementy bransolety w jeden, zmniejszając przy tym obwód bransolety i automatycznie dopasowując ją do nadgarstka. By zdjąć zegarek z ręki, bransoletę należy rozpiąć poprzez odciągnięcie głównego mocowania od zatrzasku. Powiem Wam, że za pierwszym razem miałam kłopot z jego odpięciem - jednak teraz, robię to bez problemu.

Zegarek męski Pierre Ricaud -  idealny na prezent dla niego

Zegarek męski Pierre Ricaud -  idealny na prezent dla niego

Dodatkowo zegarek posiada datownik, okienko, w którym pojawia się aktualny dzień miesiąca. Należy on do stylu eleganckiego i fashion. Cudownie prezentuje się do eleganckiej koszuli czy garnituru jak i z miejską, luźną stylizacją, połączoną z odrobiną elegancji. Mój mąż jest nim zachwycony i potrafi założyć go nawet do zwykłej koszulki i szortów - w ten sposób również zegarek męski Pierre Ricaud prezentuje się ciekawie i z pewnością rzuca się w oczy.

Ten model spodobał mi się tak mocno, że planuję zamówić podobny dla mojego taty na Boże Narodzenie. Myślę, że taki prezent z pewnością spodoba się dla każdego mężczyzny. Jeśli więc nie macie pomysłu na prezent dla bliskiego swemu sercu Pana - pomyślcie o zamówieniu zegarka. Polecam szczególnie sklep Zegarek.net - mają szeroki wybór zegarków różnych marek w bardzo dużym przedziale cenowym. Dodatkowy atut to błyskawiczna wysyłka i dbanie o każdy szczegół - wszystko przyjeżdża do nas przepięknie zapakowane i posiada gwarancję. 

Na koniec zdjęcie, które wykonałam podczas spaceru - w codziennej stylizacji. Chciałam Wam pokazać, że nie trzeba mieć na sobie koszuli, żeby taki dodatek wyglądał dobrze - pięknie wkomponował się w całość.

Zegarek męski Pierre Ricaud -  idealny na prezent dla niego

Zegarek męski Pierre Ricaud -  idealny na prezent dla niego


Jak podoba się Wam ten model? Lubicie tego typu zegarki?

SENSIQUE Sensitive Skin MAGIC SPARKS duochrome lip gloss

Współpraca barterowa / prezent

We wpisie pojawia się link sponsorowany 


SENSIQUE Sensitive Skin MAGIC SPARKS duochrome lip gloss


Najlepszym dopełnieniem wakacyjnego makijażu jest według mnie błyszczyk, który posiada w sobie drobinki odbijające światło. Całkiem niedawno w drogeriach Natura, pojawiły się nowe błyszczyki marki Sensique Magic Sparks duochrome lips. To właśnie o nich możecie poczytać w dzisiejszym wpisie.

Jak każda kobieta uwielbiam podkreślać swoją urodę. Nie zawsze jednak pamiętam o nakładaniu szminki. W ostatnim czasie w mojej torebce zawsze jednak, znajdują się błyszczyki. Jak wiecie, do mojego domu dość często przyjeżdżają nowości - tak było też tym razem. Aktualnie jestem po krótkim urlopie, na który zabrałam je ze sobą. Dzięki temu, że były ze mną w podróży - mogę już o nich dla Was napisać. Czy jestem z nich zadowolona? O tym dowiecie się pod koniec wpisu.

Oszałamiający błyszczyk z lśniącymi perłami dającymi efekt 3D. Zawiera olej makadamia, który nawilża i zapobiega wysuszeniu ust. Stosuj samodzielnie lub na ulubioną pomadkę. Polecamy dla osób o skórze wrażliwej.

SENSIQUE Sensitive Skin MAGIC SPARKS duochrome lip gloss

Jak wspomniałam we wstępie, błyszczyki te dostępne są w sieciach drogerii Natura. Jedna sztuka kosztuje 13,99 zł i jest dostępna w sześciu kolorach. Tak się złożyło, że w moim posiadaniu jest cała kolekcja, także mogę Wam je pokazać "od środka". 

Błyszczyki zamknięte są w typowych opakowaniach - wąska buteleczka z aplikatorem, ułatwiającym aplikację. Szata graficzna jest prosta, nie przeładowana zbędnymi grafikami, jednak nie koniecznie rzucająca się w oczy. Błyszczyk jak błyszczyk. Wewnątrz każdej z nich znajduje się 9 ml kosmetyku o konsystencji dość gęstej. Po nałożeniu na usta nie odczuwam nieprzyjemnego klejenia - które przeważnie pojawia się podczas stosowania tego typu produktu do ust. Każdy z nich posiada w sobie migoczące drobinki, które optycznie powiększają wargi, nadając im pięknego blasku jak i seksownego wyglądu. Moim zdaniem, takie błyszczyki są idealne na lato - kiedy słońce jest w pełni, a my lubimy błyszczeć :) Osobiście jestem wielką fanką wszelkiego blasku - można powiedzieć, że jestem "sroką" i ciągnie mnie do takich kosmetyków. Dodatkowy atut tych błyszczyków to fakt, iż posiadają one w swoim składzie olej makadamia, dzięki któremu nasze usta będą doskonale nawilżone i miękkie.

Kolory, które znajdziecie w tej magicznej, migoczącej kolekcji:

  • 201 Champagne Bubbles - szampański ze złotymi drobinkami
  • 202 Pink Sparks - delikatny róż, prawie niewidoczny na ustach, dający piękną złoto-srebrną poświatę.
  • 203 Rosy Kiss - Ciemniejszy róż z domieszką brzoskwini ze złotymi drobinkami.
  • 204 Summer Sky - biały, który po nałożeniu na usta daje złoto-srebrny odcień z mocno widocznymi drobinkami zdecydowanie dla odważnych.
  • 205 Color Festival - wiśniowo-malinowy niby ciemny, jednak na ustach wygląda fenomenalnie i pięknie się mieni.
  • 206 Golden Sparkles - brudne złoto, według mnie dla odważnych osób.

SENSIQUE Sensitive Skin MAGIC SPARKS duochrome lip gloss




SENSIQUE Sensitive Skin MAGIC SPARKS duochrome lip gloss

Co do trwałości, to nie ma co dyskutować. Jak wszystkie błyszczyki, Magic Sparks duochrome lip gloss trzyma się do pierwszego posiłku, chyba, że podobnie jak ja, macie odruch oblizywania ust. W takim wypadku, wiadomo, że trzymać się będą krócej.

Co do kolorystyki, to mam mieszane uczucia. Odcienie o numerach 201, 204 i 206 według mnie świetnie sprawdzą się u nastolatek, albo osób, które uwielbiają przepych i są dość odważne. Osobiście, mimo, iż uwielbiam błysk, to nie lubię wyglądać kiczowato - dlatego moje serce zdecydowanie skradły kolory o numerach 202, 203 i 205 - wyglądają bardzo naturalnie, pięknie podkreślają usta, a w słońcu niesamowicie błyszczą. To takie połączenie naturalności z błyskiem, które bardzo mi odpowiada. 

Jeśli lubicie stosować błyszczyki, to myślę, że będziecie z nich zadowolone, jeśli nie - to nie macie po co sięgać.

Jak podoba się Wam nowa kolekcja Magic Sparks od Sensique? Lubicie malować się błyszczykami?

K.Bromberg "Płonąca Namiętność" z cyklu "Życiowi bohaterowie" tom 2 - recenzja

Współpraca barterowa / prezent


K.Bromberg "Płonąca Namiętność" z cyklu "Życiowi bohaterowie" tom 2 - recenzja

Całkiem niedawno pisałam Wam recenzję książki "W kajdankach miłości" K. Bromberg. Obiecałam Wam wrócić z recenzją kolejnej części cyklu "Życiowi Bohaterowie" i tak oto jestem. "Płonąca Namiętność" to kolejna część serii o braciach Malone. Tym razem opowiada o losie najmłodszego z nich.

Grady Malone, to najmłodszy z trzech braci. Jest strażakiem w SunnyVille i bardzo kocha swoją pracę. Jakiś czas temu podczas służby, stracił swojego największego przyjaciela Drew, któremu obiecał, że zaopiekuje się jego synem i żoną. Grady podczas nieszczęśliwej akcji zostaje poważnie ranny, jednak udaje mu się przeżyć i wrócić do służby. Jest mu bardzo ciężko, ponieważ każda akcja gaśnicza przypomina mu dzień, w którym stracił przyjaciela. Dlatego też nie bierze aktywnego udziału w akcjach. 

Dylan McCoy jest bardzo utalentowaną autorką tekstów do piosenek. Poznajemy ją w momencie, kiedy zakończyła swój związek z gwiazdą rocka - Jeffem. Ma jednak umowę z wytwórnią z której wynika, że musi pracować z nim przy nagraniach do ostatniej płyty, i nikt nie może dowiedzieć się o ich rozstaniu. Postanawia wyjechać na jakiś czas i w ciszy i spokoju odetchnąć i skończyć pisać teksty piosenek. Prosi swojego brata o pomoc. Ten pomaga jej wynająć pokój u jednego ze swoich kolegów - Grady'ego Malone. 

Na początku wszystko idzie tak jak powinno. Grady zajmuje się własnym życiem, a Dylan pisaniem piosenek. Wszystko zaczyna się komplikować podczas jednej z niezapowiedzianych wizyt. Temperatura między współlokatorami niebezpiecznie rośnie, a ryzyko pożaru wzrasta. Od tego momentu w książce zaczyna się dziać bardzo wiele. Czytając ją z pewnością przekonasz się jak łatwo jest utracić kontrolę nad ogniem.

K.Bromberg "Płonąca Namiętność" z cyklu "Życiowi bohaterowie" tom 2 - recenzja

Książka niesamowicie mnie poruszyła. Poprzednia część bardzo mi się podobała, ale porównując ją z tym tomem - zupełnie nie potrafię ich porównać. Grady, który na pozór jest bardzo wesołym i pewnym siebie mężczyzną, wewnątrz przepełniony jest poczuciem winy i strachem przed przyszłością. Rany widoczne są nie tylko na jego ciele, ale przy poznaniu go bliżej - również w jego umyśle. Z tej powieści dowiecie się jak ciężkie jest życie strażaka, jak ryzykuje wychodząc każdego dnia z domu do pracy, jak ciężko jest mu się podnieść po nieudanej akcji. Czytając ją zastanawiałam się w jaki sposób mogłabym pomóc temu człowiekowi przejść przez piekło, jakie sprawiło mu życie. Na szczęście na jego drodze stanęła Dylan. Kobieta, która potrafiła spojrzeć na niego bez odrazy, którą wywołują blizny na jego plecach. Kobieta, która potrafiła przyjrzeć mu się ze strony, której nigdy nikomu nie chciał ukazać... 

Historia jest bardzo pogmatwana i trudna. Demony przeszłości u Grady'ego ciągle dają o sobie znać, a kiedy wydaje się, że w końcu wszystko będzie dobrze, wszystko do niego wraca z podwójną siłą i mężczyzna poddaje się i nie pozwala sobie na normalne życie. 

K.Bromberg "Płonąca Namiętność" z cyklu "Życiowi bohaterowie" tom 2 - recenzja

Sięgając po tę książkę spodziewałam się, że będzie to kolejny romans, na spokojny, relaksujący wieczór. Podczas lektury wszystko okazało się zupełnie inne. Owszem, znajdziecie tu wątki miłosne i łóżkowe uniesienia. Wydaje mi się, że jednak pierwsze skrzypce grają tu demony przeszłości naszego głównego bohatera, oraz walka o zaakceptowanie siebie takim, jakim się jest. Czy uda im się pokonać wszystkie przeszkody jakie da im los? Tego nie będę Wam zdradzać, musicie sami się przekonać...

Można z niej naprawdę bardzo dużo wyciągnąć, ma w sobie przesłanie, które zrozumie tylko ta osoba, która przeczyta tę książkę w całości. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że tak jak główna bohaterka - jestem zakochana w Grady'm Malone. To wyjątkowy człowiek o wrażliwym i wielkim sercu. Dla niego warto skusić się na tą lekturę.

Jestem pod ogromnym wrażeniem tej historii i cieszę się, że mogłam ją przeczytać, za co dziękuję wydawnictwu EditioRed. Skoro druga część okazała się tak wyjątkową historią, już nie mogę się doczekać co będzie w części trzeciej.

Poznaliście już którąś część tej trylogii? Znacie książki K.Bromberg? 


Atelokolagen perłowy + zestaw Blue Diamond marki COLWAY

Współpraca barterowa / prezent


Atelokolagen perłowy + zestaw Blue Diamond marki COLWAY

Każda kobieta powinna dbać o swoją skórę jeszcze zanim pojawią się na niej oznaki starzenia. Jestem już w takim wieku, że zmarszczki zaczynają się pojawiać, jednak staram się zapobiegać pojawianiu się innych i stosować odpowiednie kosmetyki. Od kilku tygodni pomagają mi w tym produkty marki COLWAY, o których chcę Wam dziś opowiedzieć. 

Od dłuższego czasu przyglądałam się kosmetykom tej marki i zastanawiałam się nad ich wypróbowaniem. W końcu podjęłam decyzję i zamówiłam dla siebie zestaw w którego skład wchodzi: antykolagen perłowy, krem antiage Blue Diamond oraz peeling z tej samej serii. Kiedy tylko do mnie przyjechały, zrobiły na mnie piorunujące wrażenie - już sam wygląd zachęcił mnie do ich stosowania. Jak widzicie na zdjęciach szata graficzna tych produktów jest po prostu obłędna. Seria Blue Diamond wygląda niezwykle luksusowo i bogato, a antykolagen zamknięty jest w cudownej tubie z nietypową spiralą w środku, która kojarzy mi się z kodem DNA i sprawia, że kosmetyk wzbudził moje zaufanie. Jak wspomniałam we wstępie, zestaw ten stosuję od kilku tygodni, więc mam już o nim wyrobione zdanie i śmiało mogę Wam o nim napisać. Jeśli jesteście ciekawi jak wypadły w testach - zapraszam do dalszej części wpisu.

Swoją recenzję zacznę od produktu, który zainteresował mnie najbardziej przez swój nietuzinkowy wygląd. 

ATELOKOLAGEN PERŁOWY



Jest to aksamitny żel o ultra sensorycznej, lekkiej formule, dzięki której błyskawicznie się wchłania i widocznie poprawia elastyczność i gęstość skóry. Jest on źródłem trzech natywnych kolagenów: atelokolagenu, tropokolagenu oraz prokolagenu. Zostały one połączone z bomba witaminy C- kompleksem Superox – C oraz prowitaminą B co tworzy niezwykle bogaty i luksusowy kosmetyk anti – age. Spirala z masy perłowej zapewnia efekt napiętej i rozświetlonej skóry przez co odbija światło i pomaga widocznie tuszować niedoskonałości skóry. Atelokolagen Perłowy znacząco poprawia gęstość i elastyczność skóry, ogranicza ilość bruzd i zmarszczek, wygładzając skórę całego ciała. Finalny efekt idealnie miękkiej i gładkiej w dotyku skóry wzmacniają naturalne ekstrakty z roślin: jagód goji, jagód acai, noni, świeżych ziaren kawy, owoców granatu, zielonej herbaty, mangostanu.


atelokolagen perłowy colway

Produkt ten posiada szereg rożnych właściwości i co ciekawe, może być stosowany na skórę na całym ciele. 


Chciałabym wymienić Wam kilka przykładów jego działania:



  • spowalnia proces starzenia się skóry i ma silne działanie anti-age
  • wygładza i ujędrnia powierzchnię skóry
  • wzmacnia naczynia krwionośne i chroni je przed uszkodzeniami
  • posiada działanie antycellulitowe
  • nawilża i zapobiega utracie elastyczności skóry
  • niweluje zmiany skórne wywołane zaburzeniami hormonalnymi
  • rozjaśnia i redukuje plamy i przebarwienia
  • oczyszcza skórę z toksyn
  • regeneruje uszkodzenia naskórka

Produkt przeznaczony jest do każdego rodzaju skóry na całym ciele. Pełne spektrum działania wykazuje na skórze dojrzałej.
Wyprodukowany w Polsce.

SPOSÓB STOSOWANIA:
Stosować codziennie rano i wieczorem. Nanieść produkt na czystą skórę i delikatnie wmasować. Masaż powinien odbywać się rozpoczynając od dolnych partii ciała w kierunku serca. Partie skóry z największymi przebarwieniami polecamy spryskać uprzednio ATELOWODĄ KOMÓRKOWĄ.



atelokolagen perłowy colway


Powiem Wam szczerze, że do tej pory nie stosowałam tego typu produktów, dlatego też byłam mocno zaciekawiona jego działaniem. Jestem leniem, jeśli chodzi o stosowanie balsamów czy olejków do ciała, dlatego też moja skóra jest dość przesuszona. Najczęściej skupiam się na twarzy, szyi i dekolcie, a o reszcie ciała zwyczajnie... zapominam. 

Atelokolagen perłowy zamknięty jest w pięknej tubie ze złotymi wstawkami, wewnątrz widoczna jest spirala z masą perłową, która jak wspomniałam wyżej - kojarzy mi się ze sznurem kodu DNA, dzięki czemu produkt zdobył moje zaufanie. Kosmetyk wydobywa się ze środka wygodną pompką, która ukryta jest pod złotym korkiem. Samo serum jest bezbarwne, jednak gołym okiem zauważalne są srebrne drobinki, które odbijają światło. 



atelokolagen perłowy colway


atelokolagen perłowy colway

Kosmetyk posiada bardzo przyjemny, świeży, jakby kwiatowy zapach, który uprzyjemnia proces stosowania. Konsystencja żelowa i bardzo lekka, błyskawicznie się wchłania w skórę, widocznie ją nawilżając i ujędrniając. Stosowany na twarz, widocznie poprawia owal twarzy, pięknie rozświetla cerę, jednak mam wrażenie, że efekt jest krótkotrwały. Natomiast fajnie sprawdza się pod makijaż. Wydaje mi się, że pomógł utrwalić go, dzięki czemu cały dzień wytrzymał bez poprawek. 


Na reszcie ciała efekty były bardziej widoczne. Smarując nim uda i brzuch zauważyłam poprawę w elastyczności mojej skóry. Niestety po dwóch ciążach nie jest już ona tak jędrna jak bym chciała, mogłabym rzec, że stała się wiotka i cieńsza. Stosując atelokolagen perłowy Colway na uda i brzuch przez kilka tygodni, bacznie obserwowałam czy będą zachodziły jakieś zmiany. Mam wrażenie, że z dnia na dzień skóra staje się bardziej jędrna, jakby zyskiwała na "grubości", zauważyłam też, że popękane naczynka powoli zaczynają zanikać - są zdecydowanie jaśniejsze i mniej widoczne. 


Ten produkt z pewnością jest wart każdej uwagi i wydanej złotówki. Po kilku tygodniach stosowania efekty są widoczne i mam nadzieję, że kiedy go wykończę, to będzie jeszcze lepiej. Z pewnością wrócę do niego, bo bardzo przyjemnie mi się go stosuje. 



 BLUE DIAMOND CREAM – bestsellerowy krem antiage. Jeśli czytacie mojego bloga, to wiecie, że mam cerę mieszaną, która lubi płatać mi figle. Policzki najczęściej są strasznie przesuszone, a strefa T płynie - rzadko zdarza się, aby kosmetyki pomogły mi pozbyć się tego problemu na dłużej. Jeśli nawilżają policzki, to przeciążają czoło czy nos, w efekcie czego czuję się nieświeżo. Jak jest w przypadku stosowania tego kremu? Zanim odpowiem na to pytanie, chcę przedstawić Wam najważniejsze informacje o tym kosmetyku:

Szczególnie polecany do pielęgnacji cery dojrzałej, suchej, odwodnionej a nawet spękanej. Zawarty w składzie naturalny żel kolagenowy jest jednocześnie najprostszym, ale też najsilniejszym składnikiem przeciwstarzeniowym. Znajdziemy w nim również koenzym Q10 jest to antyoksydant (przeciwutleniacz) który opóźnia proces starzenia się skóry. Dodatkowo ceramidy nowej generacji poprzez odbudowę bariery lipidowej zatrzymują wodę w skórze i prawidłowo wpływają na jej nawilżenie. Składniki aktywne zostały zawarte w liposomach dzięki wykorzystaniu nanotechnologii, przyczynia się to do ich głębszej penetracji w warstwy skóryKREM NIEBIESKI DIAMENT pomoże nie tylko odżywić naskórek w każdej przestrzeni, ale także pobudzi komórki do namnażania i znormalizuje procesy wydzielania sebum oraz budowania warstw lameralnych.


BLUE DIAMOND CREAM Colway – bestsellerowy krem antiage

Jak widzicie krem również posiada cudowne opakowanie. Tak, wiem. Nie ocenia się po "okładce", jednak patrząc na ten krem odbieram go bardzo luksusowo i bogato. Cudownie prezentuje się na łazienkowej półce i kusi, żeby go stosować. Opakowanie wygląda tak, jakby wewnątrz mieścił się niebieski diament. Brawa dla producenta za pomysłowość i przepiękne wykonanie.

Co do kosmetyku to zacznę od jego konsystencji. Krem jest dość rzadki, więc na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że konsystencja jest lekka. Podczas rozprowadzania go po skórze, tworzy się na niej tłustawa warstwa, która po dłuższym masażu wnika wgłąb skóry. 



BLUE DIAMOND CREAM Colway – bestsellerowy krem antiage


BLUE DIAMOND CREAM Colway – bestsellerowy krem antiage

Posiada przepiękny zapach, bardzo świeży i podobnie jak atelokolagen - jakby kwiatowy (?) co z pewnością jest jego atutem. Już po pierwszym stosowaniu widać zdecydowaną poprawę w nawilżeniu skóry. Uwielbiam stosować go na moje przesuszone policzki - od razu czuję niesamowitą ulgę i komfort. Niestety moje czoło i nos nie koniecznie się z nim polubiły, ponieważ te miejsca mocno mi się przetłuszczają, a krem dodatkowo je jakby obciąża. Dlatego też zdecydowałam się stosować go jedynie na noc, kiedy mogę sobie pozwolić na bogatsze konsystencje. Stosuję go od kilku tygodni i nie narzekam na brak jędrności czy nawilżenia na mojej twarzy, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Co do działania przeciwzmarszczkowego ciężko jest mi się wypowiedzieć, ponieważ to co posiadam na twarzy nie znika, jednak również się nie pogłębia. Mam nadzieję, że długo tak zostanie ;)

Na stronie z której go zamówiłam, w informacjach widzę wzmiankę, że krem idealnie nadaje się do stosowania zimą - tu przyznam, że z pewnością tak będzie. Osobiście o tej porze roku często mam problem z przesuszeniem, więc chętnie po niego sięgnę właśnie w te dni. 


Ostatni z trzech kosmetyków tej marki, który znalazł się w moim domu jest BLUE DIAMOND Peeling. Jest to wyjątkowy produkt łączący właściwości i działania peelingu mechanicznego, enzymatycznego oraz wysokiej jakości kremu anti-age. Skutecznie oczyszcza przy jak najmniejszej ingerencji w skórę właściwą.



Wyjątkowość peelingu polega na tym że, został wzbogacony o specjalne promotory przenikania oraz składniki aktywne kremu anti-age, Podobna technologia została użyta w kremie Blue Diamond. Dzięki temu kosmetyk łączy proces oczyszczania skóry z procesem pielęgnacji. W peelingu użyto ścierniwo diamentowe drobiny powstają przy szlifowaniu diamentu na brylant są najmniejszymi cząsteczkami jakie można zastosować w peelingu, tym samym najmniej inwazyjne i znakomicie oczyszczające. Znajdziemy w nim również subtylizyne najbardziej sprawdzony z składników peelingów enzymatycznych stabilizowana z wykorzystaniem nowoczesnych technik krystalizacji. Złuszcza martwe komórki i intensywnie nawilża.

Blue Diamond peeling Colway

Kocham peelingi w każdej postaci, więc na ten kosmetyk czekałam z niecierpliwością. Twarz peelinguję regularnie dwa razy w tygodniu, czasem nawet zdarza mi się robić to trzykrotnie. Uwielbiam, kiedy po takim procesie twarz staje się gładka, zaskórniki znikają, a skóra lepiej przyjmuje kolejne etapy pielęgnacji.

Peeling Blue Diamond ma kolor biały i kremową konsystencję. Posiada maleńkie drobinki, które są dość mocno wyczuwalne podczas stosowania. Nie nazwałabym tego mocnym zdzierakiem, ale i nie jest to delikatny, praktycznie nie wyczuwalny peeling. Postawiłabym go gdzieś pośrodku, dzięki czemu między nami narodziła się miłość. Zapach tego peelingu bardzo przypomina krem o którym pisałam wyżej - tak więc jest to kolejny plus tego kosmetyku. 

Blue Diamond peeling Colway

Bardzo dobrze oczyszcza skórę z martwego naskórka, posiada również działanie nawilżające i ujędrniające, które jest widoczne już po pierwszym użyciu. Po dłuższym stosowaniu zauważyłam, że moje rozszerzone pory zaczęły znikać, niedoskonałości przestały się pojawiać, a wągry to moje niemiłe wspomnienie. Z ręką na sercu mogę napisać, że ten peeling to najlepszy, jaki do tej pory stosowałam i cieszę się, że mogłam go wypróbować. 

Podsumowując moją przygodę z kosmetykami marki Colway mogę powiedzieć, że są to skuteczne produkty, które przypadną do gustu nie jednej osobie. 

Korzystając z okazji, chciałabym wręczyć Wam mały podarunek od sklepu dlazdrowiaiurody.com w postaci sporego rabatu na zakupy. Nie zdradzę Wam jak duża jest ta zniżka (niech zostanie to niespodzianką), jednak wierzcie mi na słowo, że warto się skusić. 
Na hasło "zuzkapisze" wartość Waszego koszyka znacznie się zmniejszy :) A jeśli chcielibyście mieć tak duży rabat na stałe - możecie założyć sobie konto w sklepie i napisać do nich z prośbą o przypisanie zniżki na stałe. Kod działa na pełnowartościowe produkty.

Będzie mi bardzo miło, jeśli ktoś z Was skorzysta z tej okazji i wykorzysta ode mnie kod. Dajcie znać - jeśli go wykorzystacie :)

Znacie produkty marki COLWAY? Stosowaliście już któryś z wyżej zaprezentowanych? Jak się sprawdziły?

Instagram