K. N. Haner "Złe miejsce" - PRZEDPREMIEROWA RECENZJA

Współpraca barterowa / prezent


K. N. Haner "Złe miejsce" - PRZEDPREMIEROWA RECENZJA


Królowa dramatów nie zwalnia tempa - co chwila wydaje swoje nowe książki. Już 12 lutego swoją premierę będzie miała kolejna - "Złe miejsce", która jest pierwszą książką z serii 'Niebezpieczni Mężczyźni". W dzisiejszym wpisie możecie przeczytać jej przedpremierową recenzję mojego autorstwa.

K. N. Haner, to moja ulubiona polska autorka. Na swoim koncie posiada 16 bestsellerowych powieści, ale to jeszcze nie jest jej ostatnie słowo. Pokochałam jej książki za sprawą "Snów Morfeusza", które skradły moje serce i od tamtej pory jestem wierną fanką autorki. Od pewnego czasu mam to szczęście, że Kasia daje mi możliwość poznania jej powieści jeszcze przed premierą. Tak było i w tym przypadku. Jaka historia kryje się pod tytułem "Złe miejsce"?

Opis od wydawcy:
Znalazła się w złym miejscu i czasie, a tam był On. Człowiek, który ją zniewolił. I pokochał. Był jak senny koszmar, przerażał mnie, karał, manipulował mną, ale sprawił, że czułam się potrzebna. Mimo że nosił maskę, dostrzegłam w nim coś ludzkiego. Chciałam uciec, ale nie miałam dokąd wracać. Moje życie przed nim było piekłem. Przez chwilę żyłam złudzeniami, że uwolniłam się od przeszłości, ale prawda okazała się szokująca. Byłam kimś innym, niż myślałam. I nie uciekłam z piekła. Trafiłam w sam jego środek.

K. N. Haner "Złe miejsce" - PRZEDPREMIEROWA RECENZJA


K. N. Haner ma głowę pełną pomysłów. Jestem pod ogromnym wrażeniem jej wielkiej i nieokiełznanej wyobraźni. Każda jej książka sprawia, że nie potrafię się od niej oderwać i czytam ją od początku do końca za pierwszym podejściem. Każda postać jest opisana w taki sposób, że jestem w stanie zobaczyć ją oczami wyobraźni i wczuć się w jej życie. Dzięki temu zabiegowi, historia staje się tak realna, że wszystkie emocje - od smutku po gniew, przechodzę razem z bohaterami. 

W tej powieści poznamy historię Blaire - dziewczyny, która od dziecka zmagała się z problemami w domu. Od kiedy pamięta, jej rodzice ciągle kłócili się między sobą. Patrzyła na ich rozwód i wieczne walki o opiekę nad nią. Ojciec to bogaty biznesmen, który manipuluje wszystkimi dookoła i myśli, że dzięki kasie może wszystko. Nawet po rozwodzie matka była od niego zależna. Blaire na swoje 18 urodziny dostała od ojca kontrakt z zachowaniem poufności. W warunkach były studia, które wybrał sam, a po nich staż w firmie, którą wskazał, a na koniec praca u niego. Dzięki dotrzymaniu warunków umowy, jej matka miała się z czego utrzymywać.

Życie Blaire na pozór wydaje się idealne. Pracuje u swojego ojca, dzięki czemu nie ma problemu z posiadaniem gotówki. Jest młoda, piękna i zadbana. Ubiera się w markowe ciuchy, a na jej toaletce stoją najdroższe perfumy i kosmetyki. Jednak nie wszystko jest takie kolorowe jak może się wydawać... Dziewczyna musi spotykać się z klientami ojca, jest tak zwaną "wizytówką firmy", dzięki czemu firma nie ma problemów ze zdobywaniem nowych klientów. Dziewczyna mimo swoich niechęci robi to, co każe jej ojciec. Jak możecie się domyślić, przez takie życie - Blaire jest bardzo kruchą i skrzywdzoną osobą, jednak stwarza pozory pewnej siebie i odważnej kobiety.


K. N. Haner "Złe miejsce" - PRZEDPREMIEROWA RECENZJA

K. N. Haner "Złe miejsce" - PRZEDPREMIEROWA RECENZJA

Blaire marzy o tym, aby uciec i zacząć swoje życie od nowa, jednak nie ma takiej możliwości. Sprawia wrażenie, że pogodziła się z tym jak wygląda jej życie i po prostu wegetuje w nim. Wszystko się zmienia, kiedy dostaje od ojca nowe "zlecenie". Jej kolejnym klientem ma być stary i obleśny biznesmen, a dziewczyna na samą myśl ma mdłości. Nie może jednak odmówić i szykuje się na wieczór. Na miejsce ma odwieźć ją ochroniarz ojca. Podczas podróży, mężczyzna skręca w inną drogę i ulegają wypadkowi. Samochód wpada do oceanu. Dziewczyna zanim traci przytomność myśli, że za chwilę umrze. Ale czy tak się stanie? Oczywiście, że nie. W tym momencie pojawia się Phix - mężczyzna w masce. Wyciąga dziewczynę z auta i zabiera ją w pewne miejsce. Złe miejsce...

Życie Blaire w jednej chwili ulega zmianie. Z jednej strony cieszy się, że nie musi usługiwać już klientom swojego ojca, jednak z drugiej - staje się więźniem. Przetrzymywana jest w piwnicy, karmiona przez okienko w drzwiach - przeżywa swój kolejny koszmar. Po pewnym czasie poznaje bliżej swojego wybawcę i porywacza w jednym i historia nabiera tempa i pojawiają się nieoczekiwane zwroty akcji.


K. N. Haner "Złe miejsce" - PRZEDPREMIEROWA RECENZJA

Podczas czytania tej powieści, przez chwilę miałam wrażenie, że czytam serię Mafijną tej autorki. Porwanie, przetrzymywanie w piwnicy - wszystko wydawało mi się bardzo podobne. Bałam się, że historia będzie powtórzona, identyczna wręcz, tak więc z góry założyłam, że mnie niczym nowym nie zaskoczy. Nie macie pojęcia jak bardzo się myliłam. Bohaterowie, ich historie i cała akcja są zupełnie inne, jednak obie - porywające i sprawiające, że nie można się od nich oderwać.

W pewnych momentach byłam zła na główną bohaterkę, że nie potrafi myśleć racjonalnie i gubi się w tym co robi i myśli. Jej zachowania potrafiły drażnić, jednak wywoływały we mnie też masę współczucia. Autorka pokazała jak może wyglądać psychika gwałconej kobiety, która nie ma prawa głosu. Pokazała w niej również jak doświadczenia z dzieciństwa potrafią wpłynąć na dorosłe życie każdej osoby. Historia opisana w tej książce wywołała we mnie bardzo dużo emocji - potrafiłam się przy niej wzruszyć, zdenerwować, a nawet sprawić, że miałam ochotę porwać swojego męża do sypialni ;). 

W "Złym miejscu" nie znajdziesz nudnych, przerysowanych wręcz scen erotycznych, wszystko opisane jest zwięźle i na temat. Nie ciągną się one w nieskończoność i nie trzeba ich omijać. K. N. Haner opanowała umiejętność pisania scen erotycznych do perfekcji. Każda z nich trwa tyle ile potrzeba dla naszej wyobraźni. Porównując ją do innych książek autorki - tutaj tych scen jest chyba najmniej. 

Zakończenie jest jak zawsze - nieoczywiste. Spodziewałam się zupełnie czegoś innego - jednak nie czuję się zawiedziona. Kasia zawsze swoje historie zakończy tak, że czytelnik zostaje z taką dziurą w głowie, że nie może się po niej ogarnąć. Tym razem również nie było inaczej. Kiedy doszłam do ostatniej kartki - zamarłam - do dziś zastanawiam się jak potoczą się dalsze losy bohaterów - bo scenariuszy w głowie mam wiele. Póki co, zostało mi pogodzić się z tym co autorka zrobiła z moją wyobraźnią i uczuciami ... i czekać - na kolejną część. 

Premiera tej książki już 12 lutego 2020 roku. Z całego serca zachęcam Was do przeczytania jej i sprawdzenia, jak lekkie pióro i ogromną wyobraźnię posiada K. N. Haner. Jak wspomniałam na wstępie - od kilku lat jestem wierną fanką autorki, a z każdą książką przekonuję się, że Kasia pisze coraz lepsze historie. Czym jeszcze nas zaskoczy? Czas pokaże.

Na koniec chcę bardzo podziękować samej K. N. Haner za zaufanie i danie mi możliwości zrecenzowania książki przedpremierowo. Dziękuję również wydawnictwu Helion. 

Vi Keeland, Penelope Ward "Zgryźliwe wiadomości" - recenzja

Współpraca barterowa / prezent


Vi Keeland, Penelope Ward "Zgryźliwe wiadomości" - recenzja


Duet Vi Keeland i Penelope Ward nie przestaje mnie zaskakiwać swoją pomysłowością. "Zgryźliwe wiadomości" to kolejna książka autorek, która zrobiła na mnie piorunujące wrażenie.

Ostatnio ponownie wróciłam do codziennego czytania. Nazbierało mi się trochę książek, tak więc każdego dnia poznaję się z inną historią. Niektórych z Was może to dziwić, ale historie wychodzące spod pióra tych autorek "wciągam" za pierwszym podejściem. Tym razem również tak się stało. O czym opowiada książka "Zgryźliwe wiadomości" autorstwa Vi Keeland i Penelope Ward?

Wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby narzeczony Charlotte Darling, Todd, nie okazał się niewiernym sukinsynem. Charlotte po zamążpójściu z pewnością zmieniłaby się w nadętą snobkę, a potem żyłaby długo i szczęśliwie. Todd jednak zerwał zaręczyny i suknia ślubna z najnowszej kolekcji Marchesy była już niepotrzebna. Szczęśliwie można ją było odsprzedać w sklepie na Upper East Side. Butik oferował setki sukni ślubnych, a każda z nich miała własną historię — jedna z nich sprawiła, że złamane serce Charlotte zapragnęło prawdziwej miłości. Najbardziej na świecie.

Reed Eastwood był mroczny, seksowny i onieśmielający. Ale także cyniczny i arogancki. Przez butelkę wina, Facebooka i dziwne zrządzenie losu Charlotte została jego pracownicą. Dla nikogo nie było tajemnicą, że mężczyzna nie znosił swojej asystentki od pierwszego dnia. Był dla niej wredny i bezwzględnie wymagający. Nikt jednak nawet się nie domyślał, że w głębi ducha blondwłosa piękność o niebieskich oczach spodobała mu się o wiele bardziej, niż chciałby przyznać. Intrygowała go. Fascynowała. Nagle odżyły w nim uczucia, które umarły wraz z tamtą historią. Razem z odejściem Allison...

Vi Keeland, Penelope Ward "Zgryźliwe wiadomości" - recenzja


Na samym początku tej historii poznajemy Charlotte - główną bohaterkę. Nie całe 3 miesiące wcześniej rozeszła się ze swoim narzeczonym, jednak do dziś przeżywa rozstanie - a raczej jego okoliczności. Nakryła niewiernego partnera na zdradzie na gorącym uczynku, co jest dla niej ogromnym ciosem prosto w serce i upokorzeniem. 

Pewnego dnia podczas zakupów w Second Handzie wpadła w jej oko piękna suknia ślubna zdobiona piórami. Postanawia ją przymierzyć i zobaczyć jak by w niej wyglądała. W przymierzalni okazuje się, że strój jest na nią o rozmiar za mały. Znajduje w niej liścik na niebieskim papierze. Na wierzchu kartki widniał napis: "Spod pióra Reeda Eastwooda", a wewnątrz słowa, które urzekły ją od razu po przeczytaniu:
Dla Allison, "Powiedziała: Wybacz mi, że jestem marzycielką", a on ujął jej dłoń i odrzekł: "Wybacz, że nie zjawiłem się wcześniej, by marzyć z tobą". - J. Iron Ward. Dziękuję, że spełniasz moje marzenia. Twój ukochany, Reed.
Liścik sprawił, że Charlotte w jednej chwili zaczęła z powrotem wierzyć w prawdziwą miłość i to, że istnieją jeszcze mężczyźni, którzy potrafią kochać i wiernie trwać przy swojej wybrance. Przez tą karteczkę dziewczyna postanawia iść za głosem serca i nabyć sukienkę.


Vi Keeland, Penelope Ward "Zgryźliwe wiadomości" - recenzja

Nasza bohaterka jest aktualnie w ciężkiej sytuacji życiowej. Po rozstaniu z narzeczonym rezygnuje z pracy w jego firmie i nie może znaleźć sobie nic stałego. Bardzo przeżywa ten fakt i ciężko jest jej wiązać koniec z końcem. Podczas piątkowego wieczoru dziewczyna kusi się na butelkę wina i postanawia poserfować trochę w sieci. Przegląda sobie facebooka gdy trafia na zdjęcie jej byłego narzeczonego z jakąś kobietą.Na domiar złego pod zdjęciem ogłaszają oni swoje zaręczyny, a kobieta ma na sobie pierścionek, który kiedyś należał do Charlotte. Dziewczyna z rozpaczy upija się i robi coś bardzo głupiego...

Nie zdradzę Wam dalszej części historii ponieważ nie chcę spoilerować. Podpowiem Wam tylko, że pod wpływem alkoholu dziewczyna robi coś co sprawia, że jej drogi krzyżują się z drogami Reeda Eastwood'a. Historia jest dość zabawna, chociaż z drugiej strony patrząc, można ocenić ją na dziecinną. Mi jednak przypadła do gustu.

Przybliżę Wam jednak trochę głównych bohaterów. 

Charlotte ma 27 lat, a czasem zachowuje się jak nastolatka. Często zachowuje się irracjonalnie, ma szalone pomysły i z czasem zaczyna działać bardzo spontanicznie. W tym wszystkim jednak jest bardzo naturalna i to sprawia, że da się ją lubić. Przyznam, że trochę przypomina mi mnie kiedy byłam trochę młodsza i chyba przez to byłam bardzo ciekawa jak potoczą się jej losy.

Reed Eastwood jest bardzo pewny siebie i arogancki. Poznajemy go w momencie, kiedy nie jest zbyt miły dla Charlotte i wylewa on na nią swoje złości. Bardzo mi się to nie spodobało, dlatego też nie do końca byłam do niego przekonana. Po przeczytaniu 2/3 książki powoli zaczęłam go lubić i rozumieć jego zachowania. Powoli odkrywamy jego sekrety i historię, która również nie była kolorowa.


Opowieść, która rozpoczęła się w tak niecodzienny sposób, nie może zakończyć się cukierkowym happy endem. Dwa zranione serca pochodzące z zupełnie innych światów nie mogą tak po prostu się spotkać i obdarzyć uczuciem. Przedzieranie się przez skorupę zgorzknienia i gniewu miewa przykre konsekwencje. Mimo to Charlotte postanawia zaryzykować. Chce przecież prawdziwej miłości. Tylko czy krucha sympatia jest w stanie przetrwać aż tyle obraźliwych słów i uwłaczających gestów?

Czy naprawdę chcesz poznać koniec tej historii?


Kolejny raz duet Keeland i Ward sprawił, że odleciałam podczas czytania ich książek i pochłonęłam ją za pierwszym podejściem. Książka pisana jest językiem prostym i czytelnym, więc nawet osoby, które dopiero zaczynają czytać - nie będą miały z nią problemu. Podzielona jest na działy w których narratorami są główni bohaterowie, dzięki czemu możemy lepiej poznać ich uczucia, obawy czy pragnienia. Ta historia wywarła na mnie ogromne wrażenie i chętnie ją Wam polecę, bo jestem pewna, że porwie Was i pozwoli odprężyć się podczas któregoś zimowego wieczoru. Wbrew pozorom nie jest to zwykły romans, jest to historia opowiadająca o prawdziwej przyjaźni między kobietą, a mężczyzną, która przeradza się w ogromne uczucie. Oprócz tego, autorki poruszają w niej temat choroby - stwardnienia rozsianego, które jest przyczyną pewnych zachowań jednego z bohaterów. 

Recenzje innych książek tych autorek:


Woda perfumowana AVON EVE Elegance

Współpraca barterowa / prezent


Woda perfumowana AVON EVE Elegance


Przepiękny zapach dodaje każdej kobiecie niesamowitej pewności siebie i sex appeal'u. Często testuję różne zapachy i szukam odpowiednich dla siebie. Do tej pory znalazłam tylko dwa, które mnie oczarowały na tyle, aby zostać ze mną na stałe. Czy Avon Eve Elegance dołączy do tego grona?

Woda perfumowana Eve Elegance to iście kobiecy zapach - pełen kontrastów i wyrazistych emocji. Doskonały na wielkie wyjścia czy wieczory we dwoje. Otwiera się świeżymi, soczystymi nutami grejpfruta i gruszki, by chwilę potem rozwinąć romantyczne akcenty kwiatowe. Całości dopełnia głęboki żywiczny aromat bursztynu, który uwodzi i obiecuje.

Inspiracja:
Zapachy z serii Avon Eve cieszą wszystkie zmysły - elegancki klasyczny flakonik z imitującym kryształ korkiem będzie ozdobą każdej toaletki.

Woda perfumowana AVON EVE Elegance

Kategoria: kwiatowo-orientalna
Nuty głowy: różowy grejpfrut, słodka gruszka, płatki jaśminu
Nuty serca: gardenia, magnolia, lilia wodna
Nuty bazy: drzewo bursztynowe, skórka brzoskwini, piżmo.

Mówiąc szczerze, to czytając nuty zapachowe i nazwę kategorii - z góry skreśliłabym ten zapach. Nie przepadam za aromatami orientalnymi, piżmem, lilią czy drzewem bursztynowym. Co mnie więc pokusiło, aby ten zapach pojawił się w moim domu? W sieci wyczytałam, że jest to zamiennik wody perfumowanej Avon Femme, którą kiedyś bardzo często zamawiałam. Tamten zapach chodził mi po głowie od lat i nie mogłam znaleźć sobie czegoś, co chociaż trochę by go przypominało. Kiedy więc zobaczyłam, że Avon EVE Elegance może pachnieć podobnie, to nie wahałam się ani chwili dłużej. 

Woda perfumowana AVON EVE Elegance

Woda perfumowana AVON EVE Elegance

Zapach zamknięty jest w przepięknym flakonie z korkiem imitującym kryształ. Cały flakonik z resztą jest tak wyszlifowany, że wygląda genialnie i cudownie zdobi toaletkę czy łazienkową półkę. Korek trzyma się mocno, atomizer działa bez zarzutu - nie mam się do czego przyczepić.

Sam aromat jest bardzo intrygujący i uwodzicielski. Z pewnością można zaliczyć go do zapachów eleganckich i kobiecych, który sprawdzi się zarówno na wieczór jak i na co dzień. Podczas pierwszego spryskania nim skóry zdecydowanie wyczuwa się nuty słodkiej gruszki i delikatne akcenty płatków jaśminu. Jest to cudowne połączenie, które sprawia, że osobiście przenoszę się do nieba. Dzięki niemu czuję się bardzo zmysłowo, kobieco i świeżo. Po pewnym czasie wyczuwam kwiat magnolii i otulające ciepło drzewa bursztynowego. Trwałość zapachu oceniam na przeciętną - z pewnością nie utrzymuje się przez cały dzień. Po około 4 godzinach wyczuwam go blisko skóry. 

Czy jest to zapach, który pachnie identycznie jak wspomniane wcześniej Avon Femme? Zdecydowanie tak! Bardzo cieszę się, że skusiłam się na ten zapach i z pewnością będzie on pojawiał się u mnie częściej. Uwielbiam tego rodzaju aromaty i sięgam po nie na co dzień o każdej porze roku. Uważam, że to zapach, który sprawdzi się u osób, które lubią świeże, słodkie perfumy. Dodatkowy plus to cena, ponieważ w regularniej sprzedaży możecie dostać je już za 39,99 zł więc jest to kwota na każdą kieszeń. 

Gdzie zamawiać? Osobiście nie przepadam za zamawianiem u konsultantek, wolę robić to online. Ten flakon pochodzi ze sklepu fmprodukty.pl, w którym znajdziecie kosmetyki takich marek jak Livioon czy Col way, więc warto zobaczyć ich ofertę. 

Czy mieliście już okazję poznać zapach Eve Elegance od Avon? Jak się Wam podoba?

NOWOŚCi z limitowanej edycji Love Beauty and Planet

Współpraca barterowa / prezent

We wpisie pojawia się link sponsorowany 


NOWOŚCi z limitowanej edycji Love Beauty and Planet

Często wracam do Was z recenzjami kosmetyków marki Love Beauty and Planet. Dziś chciałabym pokazać Wam serię limitowaną, która jest dostępna tylko do końca stycznia, więc czasu jest naprawdę niewiele.

Produkty, które znajdują się w dzisiejszym wpisie, dopiero zaczynam testować. Nie znajdziecie tu więc mojej opinii na ich temat, ponieważ nie chcę być nie szczera. Do marki Love Beauty and Planet mam pełne zaufanie, ponieważ kosmetyki mają dobry skład, pięknie wyglądają i są naprawdę skuteczne. O czym jeszcze warto wspomnieć - kosmetyki tej marki są wegańskie i nie są testowane na zwierzętach. 

Co znalazło się z limitowanej edycji? 

Szampon w kostce z mojej ulubionej wersji zapachowej z wodą kokosową i kwiatem mimozy.

love beauty and planet szampon w kostce

love beauty and planet szampon w kostce

Szampon w kostce miałam w życiu tylko raz. Niestety nie sprawdził się, więc ostrożnie podchodzę do tego tematu. Ogólnie nie przepadam za testowaniem kosmetyków do włosów, ponieważ są bardzo zbuntowane i często źle reagują na nowości, podobnie jak moja skóra głowy. Ten szampon zamknięty jest w przepięknym kartoniku, który z daleka woła "weź mnie" i kusi do wypróbowania. W środku znajduje się mydełkowe serduszko o przepięknym zapachu kwiat mimozy i wody kokosowej. Połączenie zapachowe jest bardzo aromatyczne, delikatne i idealne dla zwolenniczek letnich zapachów. 

Pasty do zębów - zamknięte w aluminiowych tubkach. Podczas pisania tego wpisu miałam problem z kartą pamięci i gdzieś wcięło mi zdjęcie - jedna pasta widoczna jest na zdjęciu głównym tego posta. Pasty są lekko mentolowe. Jestem posiadaczką wrażliwych zębów i jestem ciekawa jak się sprawdzą podczas stosowania. W moim domu pojawiła się tylko jedna wersja, a wiem, że jest ich więcej. Z pewnością wrócę do Was z recenzją, jednak musicie poczekać, ponieważ muszę skończyć pastę której aktualnie używam.

Maska do twarzy biodegradowalna. W styczniowej edycji pojawiły się dwie wersje - w moim domu jest jedna z nich. Mam w planie dziś ją wypróbować i wrócę do wpisu, aby go edytować. 

love beauty and planet maska do twarzy

Jak widzicie na zdjęciu powyżej posiadam wersję z olejkiem z drzewa herbacianego i wetiwerą. Jestem ogromnie ciekawa jak maseczka sprawdzi się na mojej spragnionej odświeżenia i regeneracji cerze. Kto wie może te maski będą pojawiać się w mojej kosmetyczce częściej?

Na koniec zostawiłam kosmetyk, który najbardziej mnie zainteresował. Jest nim żel do twarzy Love Beauty and Planet Refresh&Hydrate. Jak sama nazwa mówi, żel jest delikatnie oczyszcza i nawilża skórę twarzy. To ogromny plus, ponieważ o tej porze roku moja cera potrzebuje dodatkowego nawilżenia. Mam kilka przesuszonych miejsc, które na co dzień wymagają dużo uwagi. Żel w swoim składzie posiada wodę kokosową i kwiat mimozy, więc jak wspomniałam wcześniej - jest z mojej ulubionej serii tej marki. 

żel do twarzy Love Beauty and Planet Refresh&Hydrate

Jak się sprawdzi? O tym z pewnością Wam opowiem, kiedy tylko go wypróbuję i poznam go lepiej. Jeśli działanie ma podobne do szamponu do włosów i odżywki, które miałam możliwość testować to będzie wielka miłość.

Pamiętajcie, że te kosmetyki pochodzą z limitowanej edycji i są dostępne tylko do końca stycznia. Jeśli więc któryś z produktów Cię zainteresował, to masz niewiele czasu aby je nabyć i poznać bliżej.

Znacie kosmetyki marki Love Beauty and Planet? Jak się u Was sprawdzają? Macie jakiegoś ulubieńca?

Jeśli szukacie prezentu dla swojego mężczyzny z okazji zbliżających się Walentynek, to dobrym prezentem będzie alkomat. Wiadomo, że faceci lubią sobie czasem odprężyć się wieczorem przy ulubionym alkoholu. Na stronie https://www.promil-lab.pl/ znajdziemy spory wybór takich gadżetów, dzięki którym Wasi Panowie będą mogli bezpiecznie i bez wychodzenia z domu sprawdzić, czy mogą wsiadać za kierownicę swojego samochodu. W sklepie tym, oprócz samych alkomatów znajdziecie też akcesoria do nich, serwis i kalibrację tych urządzeń. Warto zerknąć i zapoznać się z ofertą. 

NOWOŚĆ! Rimmel metaliczny eyeliner i cień 2 w 1 Wonder'swipe

PACZKA PR / PREZENT 

NOWOŚĆ! Rimmel metaliczny eyeliner i cień 2 w 1 Wonder'swipe

Kreska na powiece z idealnie wyciągniętym zewnętrznym kącikiem, to już symbol klasycznego makijażu oka. Aby uzyskać efekt idealnej kreski, dobrze zaopatrzyć się w odpowiedni eyeliner. Do wyboru mamy ich różne rodzaje. Kiedy wybierzemy jego rodzaj, decydujemy się też na jego odcień. Przeważnie wybór pada na kolor czarny. Czasem jednak warto zaszaleć. Kolorowe, metaliczne eyelinery w cudowny sposób zamienią tradycyjny makijaż w coś wyjątkowego i oryginalnego.

Dziś przychodzę do Was z recenzją nowych eyelinerów marki Rimmel - Wonder'swipe. Nie są to zwykłe eyelinery, które malują kreski. Wonder'swipe, to kosmetyk 2 w 1, ponieważ chwilę po namalowaniu linii - można ją z łatwością rozetrzeć, uzyskując efekt cienia do powiek. Zdziwieni? Ja trochę tak. 
Niezwykła innowacja, PIERWSZA NA RYNKU! Formuła 2-w-1, która za jednym pociągnięciem palca przekształca się z metalicznego eyelinera w ultra połyskujące cienie do powiek. 


NOWOŚĆ! Rimmel metaliczny eyeliner i cień 2 w 1 Wonder'swipe

Jak widzicie na zdjęciu, seria składa się z 12 różnych odcieni. Wybór jest spory, więc myślę, że każda z Was znajdzie tu odpowiedni kolor dla siebie.
  • 001 Slay 
  • 002 Instafamous
  • 003 Ballin'
  • 005 Yassss
  • 007 Crave me
  • 009 Mega Hottie
  • 010 Cool AF
  • 011 Don't Be Shock
  • 012 Kha-Ching
  • 013 Front Stage
  • 014 Fashun
  • 015 Locked'And'Loaded

Swatch eyeliner rimmel wonder'swipe

Eyelinery zamknięte są w typowych buteleczkach dla tego rodzaju kosmetyku. Co mnie urzekło - nakrętki są w kolorze, który znajdziemy wewnątrz opakowania, dzięki czemu szybko odnajdziemy ten, którego potrzebujemy. Zakręcają się szczelnie i nie ma możliwości, aby coś nam się wydostało na zewnątrz. Pędzelek jest w moim ulubionym kształcie - nie jest zbyt długi, czego nie znoszę w eyelinerach i bardzo precyzyjnie można nim namalować równą kreskę na powiece. Dodatkowy plus to jego elastyczność - jak wiecie - za miękkim pędzlem ciężko jest malować, a zbyt sztywnym - mogą wyjść "kanciate" kreski. 

NOWOŚĆ! Rimmel metaliczny eyeliner i cień 2 w 1 Wonder'swipe

NOWOŚĆ! Rimmel metaliczny eyeliner i cień 2 w 1 Wonder'swipe

Na swatchach możecie zobaczyć jak mocną mają pigmentację, kolory są niemalże identyczne jak na nakrętkach co mnie ogromnie zaskoczyło. Do tej pory kolorowe eyelinery które miałam możliwość stosować, bardzo traciły na kolorze podczas aplikacji. Tutaj nie ma tego problemu. Formuła tych produktów z łatwością daje się rozetrzeć opuszką palca, a następnie zastyga. Tak więc jeśli chcecie zastosować eyeliner jako cień - musicie rozetrzeć go od razu po aplikacji, bo stygnie dość szybko. Powieka uzyskuje dzięki temu przepiękny, metaliczny odcień.

Trwałość Rimmel Wonder'Swipe jest zadowalająca. Kreski na powiekach  trzymają się dobre kilka godzin. W moim przypadku było to raz 6, a raz 8. Myślę, że jest to zależne od tego w jaki sposób zachowujecie się w ciągu dnia. Osobiście mam manię tarcia oczu na której się łapię - tak więc sama sobie szkodzę i nieświadomie rozcieram swój makijaż. Bez żadnego ruszania, spokojnie wytrzyma cały dzień. 

Jak prezentuje się na oku? Na zdjęciu poniżej możecie zobaczyć dwa odcienie z tej kolekcji. Na powiekę, jako bazę położyłam 003 Ballin' i roztarłam go, żeby zobaczyć jak sprawdzi się w przypadku stosowania jako cień. Kreskę zrobiłam numerem 012 Kha-Ching. Jestem ogromną fanką koloru zielonego i ten odcień mnie zachwycił. Przepięknie podkreślił kolor moich tęczówek, a słońce w cudowny sposób odbijało się od tysiąca drobinek, które znajdują się w kolorze. Ten makijaż wytrzymał 8 godzin, tak więc śmiało mogę Wam polecić te magiczne eyelinery.


Jestem zachwycona i cieszę się, że w mojej kosmetyczce znalazło się wszystkie 12 odcieni. Z przyjemnością będę je codziennie stosowała, dodając kolorowy akcent do mojego makijażu. Marka Rimmel kolejny raz u mnie zapunktowała i coraz bardziej zaczynam się z nią lubić.

Moje inne wpisy z Rimmel w roli głównej:


Widzieliście już te eyelinery? Jak się Wam podobają?

Instagram