DOVE, WIELOFUNKCYJNE MUSY I PIANKI DO MYCIA CIAŁA DLA KOBIET I MĘŻCZYZN

WSPÓŁPRACA BARTEROWA / PREZENT 


DOVE, WIELOFUNKCYJNE MUSY I PIANKI DO MYCIA CIAŁA DLA KOBIET I MĘŻCZYZN


Kiedyś nie bardzo lubiłam kosmetyki, które mają różne zastosowania. Mój mąż od kiedy pamiętam kupuje żel 3 w 1, który używa jako żel do ciała, twarzy i mycia włosów. Starałam się raczej takich kosmetyków unikać, bo uważałam że szampon do włosów powinien mieć inne składniki jak żel do mycia ciała. Obserwując jednak rynek kosmetyczny zauważyłam musy marki DOVE, które mocno mnie zainteresowały. 



Jako pierwsze chciałabym pokazać Wam musy do ciała dla kobiet, które zastąpią Wam nie tylko żel pod prysznic, ale również piankę do golenia - moim zdaniem idealne rozwiązanie dla leniuchów takich jak ja ;)


DOVE, WIELOFUNKCYJNE MUSY I PIANKI DO MYCIA CIAŁA DLA KOBIET I MĘŻCZYZN


Dove Mus do Mycia Ciała Olejek Kokosowy

Olejek kokosowy to idealny, uniwersalny kosmetyk, który dzięki swoim właściwościom pielęgnacyjnym został pokochany przez miliony kobiet na całym świecie. Cudowny zapach kokosa w połączeniu z delikatną nutą wanilii sprawi, że nie tylko poczujesz prawdziwą różnicę w pielęgnacji Twojej skóry, ale również rozpieścisz swoje zmysły.

Dove Mus do Mycia Ciała Olejek Różany

Wzbogacenie formuły o delikatny olejek różany, o właściwościach odmładzających skórę, dodatkowo ochroni ją przed utratą wilgoci. Dzięki temu poczujesz, że Twoja skóra jest lepiej nawilżona i gładsza w dotyku. Ponadczasowy zapach róży sprawi, że codzienna pielęgnacja stanie się przyjemnością nie tylko dla ciała, ale i zmysłów.


Musy to coś co uwielbiam używać pod prysznicem. Uwielbiam ich bogatą, kremową i gęstą konsystencję, która jest puszysta jak chmurka i otula ciało wspaniałymi zapachami. Nie zostawia po sobie żadnej tłustej warstwy, ale mimo wszystko nawilża moją skórę. Używając ich pod prysznicem można przenieść się w świat fantazji - co jest bardzo przyjemne. Idealne na wieczorny relaks. W przypadku używania ich jako piankę do golenia sprawdzają się również dobrze. Pianka pomaga standardowej maszynce sunąć po skórze bez zacięć i podrażnień, a skóra nie wymaga dodatkowego nawilżenia. Jestem zakochana w tych musach bez dwóch zdań!

Teraz pora na męską wersję pianek. Tu kosmetyk jest bardziej uniwersalny, bo ma aż 3 funkcje - służy jako pianka do golenia, odświeża i nawilża. 



Kremowy mus – pianka do kąpieli do kosmetyk, który skutecznie zadba o wszystkie potrzeby skóry Twojego faceta. Niezwykle przyjemna i wygodna piankowa forma użytkowania sprawi, że pokocha go całym sercem! Pianka doskonale sprawdzi się jako kosmetyk, którym skutecznie umyje całe ciało – kremowa, piankowa konsystencja sprawi, że skóra będzie czysta i świeża, a jednocześnie gładka i nawilżona. Mus znajdzie też zastosowanie jako produkt do golenia. 

Nawilżająca forma kosmetyku sprawi, że jego skóra będzie zachwycona tym rozwiązaniem. Jednocześnie dokładnie umyje całe ciało i skutecznie je nawilży. Po kąpieli czy goleniu cera będzie miękka, gładka i przyjemnie sprężysta. Interesujący, delikatny, ale niezwykle męski zapach kosmetyku sprawi, że jego używanie będzie prawdziwą przyjemnością. 
My posiadamy w domu dwa warianty zapachowe - jak widzicie na zdjęciu zielony Extra Fresh kombinacja nut orzeźwiających i drzewnych, która jest niezwykle świeża, energetyzująca i bardzo męska oraz niebieski Clean Comfort, który mnie w sobie rozkochał. Są to aromaty bergamotki, mandarynki, cytryny brzoskwini, mięty, cynamonu otoczone nutą drzewną. Uwielbiam, kiedy mój mąż sięga po te musy - pachnie wtedy obłędnie, a ja nie mogę się od niego odkleić ;) 
Te pianki z pewnością zostaną w moim domu na dłużej, ponieważ dzięki nim zaoszczędzamy na kosmetykach do pielęgnacji ciała - nie muszę kupować 2 czy 3 produktów dla jednej osoby, a jeden. Dodatkowo dostępne są w Rossmannie za 14,99 zł za 200 ml więc cena jest jak najbardziej adekwatna do jakości, no i praktycznie na każdą rękę.

Lubicie musy do kąpieli? Korzystacie z kosmetyków wielofunkcyjnych? Znacie te musy?

Olejek Maha Bhringraj i Szampon do włosów neem i aloes - SATTVA

WSPÓŁPRACA BARTEROWA / PREZENT 


Olejek Maha Bhringraj i Szampon do włosów neem i aloes - SATTVA


Mimo, że nie mam problemów z włosami - są grube, gęste - nie wypadają w większej ilości - lubię o nie dbać. Do tej pory nie znalazłam produktów, które przypadły mi do gustu na tyle - aby ciągle do nich wracać - nie mam ulubieńców. W związku z tym lubię testować przeróżne produkty, bo liczę na to, że w końcu trafię na coś co mnie zachwyci i nie będę musiała już więcej szukać. Tym razem padło na firmę Bombay Bazaar i ich produkty do włosów Sattva. Dziś opiszę Wam działanie dwóch kosmetyków, jakie znalazły się w moim domu. Zapraszam do dalszej części wpisu.



Pierwszy z produktów, to szampon do włosów Neem i aloes.


Łagodny środek do mycia włosów, wolny od SLS, parabenów i petrochemikalii. Stworzony w oparciu o ajurwedyjskie receptury. Białko sojowe, olej kokosowy i napary ziołowe dodają włosom naturalnego połysku. Naturalne mydło Reetha delikatnie oczyszcza i zmywa nadmiar sebum z włosów. Amla i Bhringraj wspomagają wzrost. Neem działa leczniczo, chłodzi i oczyszcza a aloes wykazuje silne właściwości łagodzące i utrzymujące wilgoć.

Stosowanie: Rozprowadzić niewielką ilość szamponu na dłoniach. Nanieść na skórę głowy i włosy. Masować do powstania piany i pozostawić na 5-10 minut. Po tym czasie należy spłukać szampon wodą. W razie potrzeby czynność powtórzyć.

Skład: Decyl Glucoside, Sodium Lauryl Sorcosinate, Sodium Cocoyl Glycinate, Aloe vera, Biotin, Soy protein, Neem, Amla, Reetha, Bhringraj, Jatamasi, Methi, Tulsi, Thyme, Henna, Almond oil, Coconut oil, Acrylate copolymer, Tocopheryl acetate, Phenoxy ethanol, N-undecylenoyl glycine, N-capryloyl glycine,Tea tree, Lemon oil, Rosemary oil, Bay leaf oil,  Triethanolamine, Natural fragrance, Natural color.

Olejek Maha Bhringraj i Szampon do włosów neem i aloes - SATTVA

Szampon zamknięty w  butelce zamykanej na klik - jest to bardzo wygodne rozwiązanie, gdyż nie lubię kiedy taki kosmetyk wylewa się bezpośrednio na rękę bez żadnego aplikatora. Bez obaw mogę przechylić butelkę i wydostać na dłoń odpowiednią ilość kosmetyku. Zapach bardzo przyjemny, świeży.

Pieni się dość dobrze - jak na szampon naturalny - nie jest to może mega pienienie, jednak piana z pewnością ułatwia mycie moich grubych włosów. Nie powoduje tego nieprzyjemnego skrzypienia włosów (jak w większości przypadków naturalnych szamponów), włosy nie plączą się, nie są "tępe". Po wysuszeniu są wygładzone, błyszczące i mają na sobie jakby warstwę, która sprawia, że wyglądają zdrowo i są mniej podatne na uszkodzenia np. po użyciu suszarki czy prostownicy. Są też lekko uniesione u nasady. Na skórze głowy nie zauważyłam podrażnień, nie pojawiło się swędzenie. Z tego co wyczytałam dzięki zawartości biotyny może pomóc w przyspieszeniu porostu włosów. Wydajność jest średnia - starczył mi na około 3 tygodnie stosowania - myjąc głowę 2 x dziennie - jednak na moje grube i gęste włosy to dość dobry wynik. 

Drugi produkt jaki znalazł się w mojej kosmetyczce, to Olejek Maha Bhringraj.

Ajurwedyjski olej wzmacniający cebulki włosowe, nadający połysk i miękkość. Regularne stosowanie olejku zapobiega nadmiernemu wypadaniu włosów i przedwczesnemu siwieniu.

W olejku zawarte są zioła i ekstrakty takie jak:
- olejek sezamowy - głęboko nawilża i regeneruje włosy oraz chroni przed szkodliwym działaniem promieni słonecznych
- olej rycynowy - przeciwdziała wypadaniu włosów
- neem - utrzymuje odpowiedni poziom pH skory głowy. Odżywia skórę i włosy.
- bhringraj - zapobiega wypadaniu, łysieniu i siwieniu włosów.

Aby osiągnąć najlepsze efekty należy wykonać masaż skóry głowy a następnie pozostawić olejek na minimum 2 godziny, a najlepiej na całą noc.

Stosowanie: Niewielką ilość olejku rozprowadzić na włosach i skórze głowy. Wykonać delikatny kilkuminutowy masaż. Pozostawić na około godzinę po czym zmyć szamponem.
Olejek można zmyć szamponami z linii Sattva Ayurveda, które świetnie odtłuszczą a dodatkowo odżywią włosy.

Skład: Sesame oil, Coconut oil, Sunflower oil, Wheat Germ oil, Castor oil, Neem, Jatamansi, Amla, Baheda, Harad, Nagarmotha, Bhringraj, Brahmi, Jasmine oil, Kapoor, natural fragrance.
Olejek dedykowany dla włosów ciemnych.


Olejek bardziej spodobał mi się jak szampon. Pachnie również bardzo przyjemnie - nie czuć w nim chemii, same naturalne i przyjemne dla nosa aromaty. Konsystencja jak to w przypadku olejków dość rzadka - jednak to zrozumiałe. Fajnie nakłada się na włosy czy skórę głowy - dość szybko wnika wgłąb włosa czy skórę głowy - utrzymując przy tym świeży zapach - uprzyjemniając proces stosowania. 

Po zastosowaniu włosy są jedwabiście gładkie, mega błyszczące i ich świeżość zdecydowanie dłużej się utrzymuje. Wyglądają jak po wizycie u fryzjera - dosłownie. W połączeniu z szamponem efekt jest niesamowity, a ja cieszę się pierwszy raz w życiu że mam tak dużo włosów na głowie. Mimo swojej grubości stają się lekkie i pięknie się układają. Zauważyłam również, że zmniejszyło się wypadanie ich - chociaż nie miałam z tym problemu, to na szczotce jest ich jakby mniej. Z pewnością są mocniejsze - widzę to szczególnie, kiedy zwijam włosy w koński ogon. Są zdecydowanie bardziej posłuszne, lepiej trzymają się w kucyku.


Podsumowując - śmiało mogę Wam polecić te produkty, jeśli chcecie przerzucić się na naturalne kosmetyki, a nie lubicie typowego "skrzypienia" czy "tępego" efektu na włosach. Ja mając bardzo grube i gęste kosmyki do tej pory unikałam naturalnych produktów ze względu na okropne plątanie po ich zastosowaniu. Zawsze zastanawiałam się nad tym jak ludzie mogą chwalić naturalne kosmetyki, skoro po ich użyciu włosy robią się jak siano. Dziś już wiem, że po prostu trzeba trafić na takie, które mają dobroczynny wpływ na nasze pasma - odpowiednio dobrać do swoich potrzeb, składniki które pozytywnie działają na nasze włosy. Ja znalazłam już te odpowiednie i z pewnością będą gościć one w mojej kosmetyczce.

Znacie te produkty do włosów? A może mieliście jakieś inne kosmetyki Sattva? 

PALETKA MATCH SYSTEM - 6 SZTUKOWA ETHNIC LOOK - Pierre Rene

PACZKA PR / PREZENT

PALETKA MATCH SYSTEM - 6 SZTUKOWA ETHNIC LOOK - Pierre Rene


W tym tygodniu na moim blogu będą zdecydowanie rządziły kosmetyki kolorowe. Dziś mam dla Was recenzję paletki cieni marki Pierre Rene. A mowa tu o magnetycznej paletce Match System Ethnic Look



System do kreacji własnej kolekcji kolorów. Uzupełnij paletę 3 fascynującymi kolorami cieni w różnej kolorystyce oraz 1 różu. Magnetyczna paleta zawiera: cienie nr 110, 68, 42 oraz róż nr 12
Paleta wzbogacona o magnes, który „przyciąga” metalowe wkłady. Ruchoma pokrywa dobrze zabezpiecza kosmetyki przed uszkodzeniem. Paletka przeznaczona jest do wielokrotnego użytku. Łatwa w utrzymaniu czystości.
Kolor paletki: czarny
UZUPEŁNIANIE: W puste miejsce wkładamy wybrane 3 cienie i 1 róż.
WYMIARY PALETY: 8,2cm x 7 cm x 0,8 cm
PALETKA MATCH SYSTEM - 6 SZTUKOWA ETHNIC LOOK - Pierre Rene
Paletki magnetyczne zdecydowanie podbiły rynek kosmetyczny - jest to fajne rozwiązanie, bo każda z nas może sobie "zmiksować" odcienie tak, aby każdy był w pełni wykorzystywany. Wiadomo, że nie każda z nas musi lubić te same kolory. Ja na przykład często korzystam z brązów i zieleni i taką paletkę "zmajstrowałam" w przypadku innej marki kosmetycznej. Nie oznacza to jednak, że nie lubię czasem poszaleć i zmalować na oku czegoś kolorowego i odważnego. 
Paletka Ethnic Look to gotowy już zestaw 3 cieni magnetycznych i jednego różu do policzków. Znajdziemy w niej cienie takie jak połyskującą czerń, fiolet i neonowy róż. No i wspomniany już róż do policzków w bardzo fajnym i żywym odcieniu - takie lubię. 


PALETKA MATCH SYSTEM - 6 SZTUKOWA ETHNIC LOOK - Pierre Rene


Opakowanie jest bardzo klasyczne, czarne i kwadratowe pudełeczko, które nie zajmuje wiele miejsca. Brakuje mi w nim trochę lusterka, bo po otwarciu paletki - pokrywka od strony wewnętrznej tak świeci pustkami. Gdybym nie przeczytała, że cienie są przyczepione na magnes w specjalnym wgłębieniu - wcale bym się tego nie domyśliła - bardzo mocno trzyma cienie w jednym miejscu - czego brakowało w mojej poprzedniej magnetycznej palecie. Nie cierpię, kiedy cienie "latają" po pudełku podczas nabierania ich na pędzel. Tu nie ma tego problemu. Nazwa "6 sztukowa" pochodzi od ilości miejsc w palecie - zamiast różu do policzków możemy włożyć do niej kolejne 3 cienie. 

Kosmetyki są bardzo dobrze napigmentowane - dawno nie widziałam tak mocnych i nasyconych cieni. Kolor, który widzicie w pudełku przenosi się na palce czy pędzel w nienaruszonym stanie. Nie traci swojej intensywności, trochę się osypuje, ale nic nie szkodzi. Kolory fajnie się ze sobą łączą, łatwo się rozcierają, dobrze blendują. Można nimi wyczarować naprawdę piękne makijaże. Jak wiecie ja jestem amatorką i maluję jedynie siebie - więc proszę o wyrozumiałość. Chciałam na zdjęciu pokazać Wam jak mocne kolory uzyskałam na oku - bez zbędnego wysiłku.




PALETKA MATCH SYSTEM - 6 SZTUKOWA ETHNIC LOOK - Pierre Rene

Trwałość oceniam na bardzo dobrą - makijaż przy użyciu tych cieni trzymał się cały dzień - nie musiałam nic poprawiać, a kolor nie stracił swojej intensywności.

Kolejny raz marka Pierre Rene oczarowała mnie swoim produktem. Jestem skłonna testować kolejne produkty tej firmy i mam nadzieję, że niedługo wrócę do Was z kolejną recenzją.

Znacie tą paletkę? Używaliście kiedyś cieni tej marki? Jakie wrażenie na Was zrobiła ta paleta?

Nawilżająco-odżywcza pomadka do ust - Colour Elixir od MAX FACTOR

PACZKA PR / PREZENT

Nawilżająco-odżywcza pomadka do ust - Colour Elixir od MAX FACTOR

Od pewnego czasu w mojej kosmetyczce gości kilka produktów marki Max Factor. Dziś chciałabym opowiedzieć Wam o pomadkach, które sprawiły, że z większą ochotą sięgam po takie kosmetyki, a moje usta cieszą się pięknym i nasyconym kolorem. Mowa o pomadkach Colour Elixir. Zapraszam do wpisu!


Chcesz, by Twoje usta były zawsze gładkie, miękkie i pięknie podkreślone kolorem? Jeśli tak, to właśnie znalazłaś na to sposób: nową pomadkę Colour Elixir od Max Factor. To pomadka składająca się w 60% z emolientów zmiękczających skórę, substancji odżywiających i antyoksydantów (takich jak witamina E) - to dzięki nim, zaledwie po 7 dniach poczujesz i zobaczysz różnicę. Podczas nakładania pomadki, jej składniki aktywnie nawilżają i wygładzają usta, dzięki czemu kolor tak pięknie się na nich prezentuje.
Nawilżająco-odżywcza pomadka do ust - Colour Elixir od MAX FACTOR

Nawilżająco-odżywcza pomadka do ust - Colour Elixir od MAX FACTOR

Pomadkę Colour Elixir mam w swojej kosmetyczce w czterech odcieniach. Zanim jednak do nich przejdziemy, chciałabym zauważyć jak pięknie są zapakowane. Przeważnie szminki są zamknięte w sztyfcie w kształcie walca,  w tym przypadku opakowanie ma w swojej podstawie kwadrat (który przy okazji pokazuje nam kolor wybranej szminki), więc wygląda całkowicie inaczej. Już to sprawia, że pomadki na półce sklepowej rzucają się w oczy. Utrzymane w złocie sprawiają, że wyglądają luksusowo i elegancko - a każda kobieta lubi czuć się trochę jak dama. Mając pomadki o takim wyglądzie z pewnością tak będzie się czuła.

W środku znajdziemy kolorowe sztyfty - z wybitym charakterystycznym  dla marki Max Factor "iksem" na samej szmince. Kolory na jakie się skusiłam, to:

  • 833 Rosewood - piękny odcień zgaszonego różu z delikatnymi złotymi drobinkami, wpadający delikatnie w nude.

Nawilżająco-odżywcza pomadka do ust - Colour Elixir od MAX FACTOR

Nawilżająco-odżywcza pomadka do ust - Colour Elixir od MAX FACTOR



  • 610 Angel Pink - jak sama nazwa mówi - "anielski róż" - dla mnie jest to odcień landrynkowy - trochę kojarzy mi się z nastolatkami - z pewnością pasować będzie jasnym blondynkom.



  • 827 Bewitching Coral - koralowy - przepiękny odcień który na sztyfcie wyglądał na dość mocny - jednak po nałożeniu na usta wygląda przecudownie i jestem nim oczarowana.



  • 711 Midnight Mauve - nazwałabym ten odcień malinowo-wiśniowym - który na początku nieco mnie wystraszył swoją intensywnością - jednak na ustach prezentuje się doskonale. 



Same pomadki mają fajną konsystencję. Sztyft jest dość zbity, jednak sama aplikacja nie jest trudna - łatwo rozprowadza się po ustach i sunie po nich delikatnie. Kolor Angel Pink bardzo podkreśla skórki, jednak jasne kolory chyba to do siebie mają. Niestety ten odcień za nic w świecie do mnie pasować nie będzie i powędruje do koleżanki, więc się tym zbytnio nie przejmuję.

Pomadki faktycznie nawilżają usta - ja byłam bardzo przyzwyczajona do matów na ustach, jednak mocno przez to przesuszyłam tą wrażliwą i delikatną skórę. Nie lubię stosować pomadek ochronnych - często o nich zapominam więc wyglądają jak wyglądają - mam trochę suchych skórek, które po regularnym stosowaniu tych szminek zaczęły znikać. Usta stały się miękkie i miłe w dotyku.

Jest dość trwała - nie przetrwa jedzenia zupełnie nienaruszona, ale wyciera się równomiernie, nie tworzy gołych plam - po prostu robi się mniej intensywna. 

Nawilżająco-odżywcza pomadka do ust - Colour Elixir od MAX FACTOR

Oprócz odcienia Angel Pink - każdy bardzo mi się podoba. fajnie podkreślają kształt moich ust i całkiem fajnie podkreślają moją opaleniznę. Latem nie używam pudrów ani podkładów, ale podkreślam oczy i usta - te pomadki to strzał w dziesiątkę i z pewnością zaliczę je do moich hitów w tym roku.

A Wy - malujecie usta latem? Jakich pomadek używacie? Znacie może te od Max Factor? Który odcień podoba się Wam najbardziej?

Jak rozwijać swoje umiejętności? Konkurs w środku :)

ARTYKUŁSPONSOROWANY / REKLAMA 



Od kiedy pamiętam w moim domu każdy dużo się uczył. Moi rodzice mieli pokończone studia, ale robili sobie dodatkowe kursy, tata nawet skończył kolejny kierunek. Mnie jednak nie ciągnęło do nauki tak jak ich - i w kluczowym momencie swojego życia stwierdziłam, że nie pójdę na studia, bo nie wiem co chcę w życiu robić. Nie widziałam sensu w wybieraniu kierunku na siłę i zaczęłam dokształcać się w inny sposób. Moja pierwsza praca w życiu kręciła się wokół gastronomii - postanowiłam więc zrobić sobie dodatkowe kursy i udało mi się skończyć obsługę klienta, pomocnika kuchennego, szkolenie z systemem HACCP, dodatkowo wpadły kasy fiskalne i wiele innych szkoleń. Aktualnie jestem mamą dwójki dzieciaków i jestem na urlopie wychowawczym do 4. roku życia mojej córki, która wczoraj skończyła 2 lata. Czy to jednak oznacza, że mam siedzieć w domu i nic nie robić w kierunku samorozwoju? 

Jak możecie się domyślać, sporo czasu spędzam przeglądając różne strony internetowe. Od prawie 2 lat prowadzę dla Was mojego bloga i szukam ciekawych tematów o których mogłabym Wam napisać. Ostatnio jednak czuję wewnętrzną potrzebę rozwijania się w kierunku związanym z tym o czym dla Was piszę czyli - urodą. Nie mam jednak tyle czasu, abym mogła wychodzić z domu na szkolenia - bo nie mam niani, mąż pracuje na trzy zmiany, a moje dzieci mają pracującego dziadka i schorowaną babcię, której trzeba pomagać - więc nie będzie miała jak zajmować się moimi dziećmi. Zaczęłam więc szukać możliwości rozwoju online i takim sposobem trafiłam na stronę Centrum Rozwoju Personalnego we Wrocławiu. Działają oni na rynku od 2015 roku, oferując kursy e-learningowe czyli prosto mówiąc online. Jest to placówka kształcenia ustawicznego, która umożliwia każdemu zdobycie nowych umiejętności w prosty i wygodny sposób. Ofertę edukacyjną kierują przede wszystkim do osób operatywnych i samodzielnych, chcących uzyskać konkretną wiedzę i podnieść swoje kwalifikacje. 

W ich ofercie znajdziecie 50 kursów (a to grono ciągle się powiększa), w kategoriach:
  • kursy stanowiskowe
  • kursy hobbystyczne
  • administracja i zarządzanie
  • edukacja, kompetencje rodziców
  • media i komunikacja
  • nowe technologie
  • psychologia i rozwój osobisty
  • prawo i nauki społeczne
  • sprzedaż i marketing
  • zdrowie, dieta i uroda
Aktualne bestsellery to: Terapia poznawczo-behawioralna, Home stanging, Rozwój kreatywności dziecka, Opiekun osoby starszej.
Aktualne nowości w ofercie: Dermokonsultantka o której za chwilę Wam napiszę, Hortiterapia, Metodyka pracy z dzieckiem niepełnosprawnym intelektualnie.

Jakie są korzyści z takich kursów online?

Przede wszystkim oszczędność czasu i pieniędzy, kursy można zrobić bez wychodzenia z domu więc jest to idealne rozwiązanie dla osób takich jak ja - mam, które zajmują się swoimi pociechami, które marzą o podniesieniu swoich kwalifikacji. Możliwość odbycia kursu w dowolnych dniach o dowolnej porze, niższa cena w porównaniu do kursów stacjonarnych, atrakcyjne rabaty na kolejne szkolenia, rzeczowe i inspirujące materiały szkoleniowe, zaświadczenie MEN oraz dyplom po ukończeniu kursu, możliwość uzyskania dyplomu w języku obcym.

Chcę Wam napisać o kursie, który najbardziej mnie zainteresował, czyli wspomnianej wyżej DERMOKONSULTANTCE.


zdjęcie pochodzi ze strony beautyexpert.zgora.pl

Przede wszystkim zacznijmy od najważniejszego, dla kogo polecany jest ten kurs:

• Technicy farmaceutyczni i farmaceuci, którzy chcą poszerzyć wiedzę z zakresu dermokosmetyków
• Studenci kosmetologii i kosmetolodzy którzy wiążą swoją przyszłość z pracą poza gabinetami kosmetycznymi
• Osoby zainteresowane poszerzeniem wiedzy z dziedziny kosmetyków aptecznych • Specjaliści ds. sprzedaży, którzy chcą pogłębić wiedzę o rynku dermo kosmetycznym
• Nie polecamy kursu doświadczonym dermokonsultankom, gdyż obejmuje on podstawowe informacje będące wprowadzeniem do zawodu.

O czym dokładnie jest:

Dermokonsultantka w swojej pracy łączy wiedzę z zakresu chemii kosmetycznej, kosmetologii, dermatologii, zagadnień rynkowych czy technik sprzedaży. To nowa, dynamicznie rozwijająca się profesja, w której doskonale odnajdą się osoby, dla których ważne jest samodoskonalenie, są zaangażowane w swoją pracę i wykonują ją z pasją. Zawód ten już jakiś czas temu zdobył uznanie za granicą, a od kilku lat zyskuje je także w Polsce. Dermokonsultantka to już nie tylko pani, która pomaga wybrać krem, ale specjalista w  dziedzinie skóry zdrowej, wymagającej bądź problematycznej.

Materiał szkoleniowy przedstawia zagadnienia dotyczące podstaw kosmetologii i dermatologii, wyposażając Uczestnika w  wiedzę na temat kosmetyków i pielęgnacji skóry twarzy, ciała i włosów. Co ważne, w programie uwzględniono także moduł dotyczący aktywnej sprzedaży dermokosmetyków, przeprowadzania profesjonalnych dermokonsultacji oraz moduł poświęcony w całości wizerunkowi dermokonsultantki.

Co zdobędziesz:

1. Przygotowanie do wykonywania zawodu dermokonsultantki
2. Poszerzenie wiedzy z zakresu podstaw kosmetologii i dermatologii
3. Usystematyzowanie informacji w zakresie kosmetyków i chemii kosmetycznej
4. Rozwinięcie zdolności interpersonalnych
5. Zaświadczenie MEN i dyplom

To szkolenie zainteresowało mnie tak bardzo, że chyba się na nie zdecyduję. Kończąc taki kurs mogłabym pisać dla Was coraz to lepsze posty - i bardziej profesjonalnie opowiadać o działaniu i składzie kosmetyków. Jak myślicie, czy to dobry pomysł?

Na koniec mam dla Was niespodziankę - konkurs w którym do wygrania jest jedno szkolenie online - i to właśnie opisana przeze mnie dermokonsultantka. Co należy zrobić, aby wygrać dostęp do takiego szkolenia? 

Wystarczy, że w komentarzu pod tym postem napiszecie mi - które z dostępnych szkoleń w CRP we Wrocławiu - nie licząc tego, które jest do wygrania - wydaje Wam się najciekawsze i dlaczego. Miło mi będzie jeśli zaobserwujecie mojego bloga i udostępnicie informację o tym poście w swoich Social Mediach oznaczając hasztagiem #zuzkapisze oraz oznaczycie profil @CentrumRozwojuPersonalnego na fb :) 

Konkurs startuje właśnie teraz, a zakończy się 30 czerwca 2018 roku, a w ciągu 7 dni powrócę tu, edytując ten post podam imię i nazwisko zwycięzcy.

Zostawiając komentarz zgadzacie się na przetwarzanie swoich danych osobowych zgodnie z polityka prywatności, którą możecie zobaczyć TU

EDIT!

KOCHANI WRACAM DO WAS Z WYNIKIEM KONKURSU :)
NAGRODZONA ODPOWIEDŹ NALEŻY DO PANI EVE-BRUSH GRATULACJE I PROSZĘ O WIADOMOŚĆ NA FB LUB MAILOWO - PODAM SZCZEGÓŁY ODBIORU NAGRODY :)








Instagram