Poniedziałkowy poranek- pieczenie Zebry- przepis

Poniedziałek. Niby normalny dzień, jednak przez wielu znienawidzony. Dla mnie zawsze był obojętny, ponieważ zawsze pracowałam w każdy dzień tygodnia. Od czerwca jestem na urlopie macierzyńskim więc również każdy mój dzień wygląda podobnie.





Mój mąż po 5 wyemigrował z domu, syn chory leży w swoim łóżku w pokoju, córeczka gaworzy od rana... A ja jak zawsze rano, biorę się do roboty.

Posprzątać tu, posprzątać tam, wstawić pranie, pobawić się z młodą, zrobić śniadanie, ogarnąć psa... Czasem zanim to wszystko zrobię na zegarku już godzina 12 i trzeba zabierać się za obiad, bo mąż wraca o różnych godzinach.


Lubię gotować, a od kiedy przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania, mam dużą kuchnię i mogę robić różne cuda :)

No i dzisiaj obudziłam się z zamiarem upieczenia ciasta.
Nie należę do dobrych cukierników- wręcz przeciwnie, wolę gotować jak robić ciasta. No, ale skoro taki miałam zamiar, postanowiłam go urzeczywistnić. Nie zostawię dzieci samych w domu, więc robię z tego, co mam w szafkach i lodówce. 

No i wyszło, że zrobię Zebrę- pamiętam jak moja mama ją kiedyś piekła. 


Tak więc mój przepis na nią wygląda tak:



  • 2,5 szklanki mąki + 2 łyżki
  • 1 szklanka cukru
  • 1 szklanka oleju
  • 5 jajek
  • 1 szklanka wody gazowanej (oranżada , sprite czy fanta)
  • 2 łyżki kakao
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1 cukier wanilinowy 
Do miksera wrzucam jajka, cukier i cukier wanilinowy i czekam parę minut aż składniki się połączą. Następnie dolewam stopniowo szklankę oleju i szklankę czegoś gazowanego, zmniejszam obroty i miksuję dalej. W dalszej kolejności dodaję mąkę (2,5 szklanki) i proszek do pieczenia. Jak już składniki się ładnie połączą, dzielę masę na dwie równe części. Do jednej dodaję 2 łyżki kakao, do drugiej 2 łyżki mąki. Spód blachy tortowej  (moja ma średnicę 26 cm- powinna być mniejsza) wykładam papierem do pieczenia, a boki smaruję margaryną i obsypuję bułką tartą. Ciasto wylewam na środek tortownicy po 3 łyżki na przemian jasnego i ciemnego, aż do wyczerpania masy.



Piekę około godziny w 180 stopniach



Pod koniec pieczenia sprawdzam patyczkiem czy ciasto nie jest mokre- jeśli nie. Wyłączam piekarnik i czekam aż trochę przestygnie. Wcześniej nie wyciągam ciasta z piekarnika. 



Ciacho szybko się robi, jest idealne do porannej kawy. Całe mieszkanie wypełnia się w tej chwili jego przepięknym zapachem. A jak wygląda?

Proszę, oto efekt mojej 15-minutowej pracy ;)




Nie trzeba mieć wielkich zdolności aby upiec takie ciacho. Smakuje wspaniale :) Wygląda też dobrze, gdybym miała mniejszą tortownicę na pewno byłoby wyższe, ale co tam!?

Smacznego! oraz miłego poniedziałku!








Komentarze

Prześlij komentarz

Nie wyrażam zgody na przetwarzanie i kopiowanie zdjęć mojego autorstwa. Nie zgadzam się na pozostawianie reklam na moim blogu. Każdy komentarz z linkiem widocznym lub ukrytym zostaje automatycznie usunięty.

Instagram